~Alicja~
Ze strachu prawie obgryzałam paznokcie. Nie wrócisz do tego. Chyba pamiętasz jakie miałaś po tym paznokcie? Musiałam powtarzać sobie w myślach, żeby podnieść się na duchu. Chyba zaraz upadnę. Albo nie, zacznę krzyczeć. Sama nie wiem. Nie wiem nic. Nie wiem czy Ian na pewno będzie mnie kryć. Nie wiem czy Saltzman mu kłamie. Moje być albo nie być w Hogwarcie zależy od mojego brata. Super, jak ja uwielbiam być od kogoś zależna! Nagle otworzyły się drzwi. Zdążyłam tylko wstrzymać oddech. Nie wiem od kiedy tak zależy mi na tej szkole. Przecież chyba każdy z mojej rodziny i przyjaciół z Salem pamięta moje liczne protesty związane z tą szkołą. Mogłabym się z tego śmiać, przeszkadza mi tylko to, że mogą mnie wywalić. Pierwszy z pomieszczenia wyszedł mój brat, a dopiero po nim profesor. Ten pierwszy stanął obok mnie i położył mi lewą rękę na moim prawym ramieniu. A teraz czas na wyrok. Sąd okrutny...- Następnym razem proszę informować szkołę o takich rzeczach. - Niniejszym uniewinnia pannę Alicję Sims i pozwala jej zostać w Hogwarcie. - Choć wolę, żeby nie było następnego razem. - Dziękuję za to, że cała moja rodzina potrafi tak kłamać! - Do widzenia panie Sims. Do zobaczenia na śniadaniu panno Sims. - Kiwnęliśmy mu głowami i skierowaliśmy się na schody.
- Będziesz już jechać? - Zapytałam brata, a on uśmiechnął się w TEN sposób. W sposób jaki uśmiecha się starsze rodzeństwo, kiedy słyszy jak młodsze mówi o Świętym Mikołaju. Ten uśmiech dosłownie mówi "Jak to fajnie jest być takim małym i naiwnym dzieckiem". Błąd. Nie jestem już dzieckiem i potrafię zrozumieć, że nie zostajesz. I nie robię nam przy tym pośmiewiska. Kiedyś łapałam moje rodzeństwo za ręce, żeby nie wychodzili z domu, kiedy mają iść na pociąg, żeby później przesiąść się na powozy. Przez ten czas, kiedy Ian zaczął uczęszczać do Szkoły Czarodziejów, Maddy była na roku czwartym w Instytucie. Rok 2011 odebrał mi wiele szczęścia i szczerze nienawidzę tego roku. Od tego czasu odliczałam, kiedy ja będę mogła wreszcie iść do szkoły. Mój brat zaprzyjaźnił się w niej z Chris'em, a on przychodził do nas ze swoim młodszym bratem, Liam'em. Liam był w moim wieku i też do dziewiątego roku życia jego całym światem był brat. Szybko znalazłam z nim wspólny język i mimo, że nie był w naszej paczce, przyjaźniłam się z nim. Muszę napisać do niego list.
- Tak. Muszę. - Odpowiedział. Musi? Błagam!
- Możesz wszystko, nic nie musisz. - Szepnęłam schodząc ze schodów. Westchnął głośno. Westchnienie ogłaszające "I tak nic nie zrozumiesz dziecko".
- Ali, ja... - Nie skończył, jakby w jego słowniku zabrakło odpowiednich słów. Więc zaczął od nowa. - Chcę znaleźć sobie pracę. Jeśli myślisz, że tylko twój świat zniszczyła przeprowadzka do Angli, to jesteś w samolubnym błędzie. Miałem już upatrzoną pracę, ale się wyprowadziliśmy i nic nie mogę znaleźć. - W mojej głowie kotłowało się mnóstwo myśli.
- Wiesz, jest różnica. Ty możesz mieszkać sam. Możesz wrócić do Stanów, nikt cię nie trzyma. - Zdenerwowałam się, teraz i on. Odwrócił się gwałtownie.
- Nic nie wiesz. Chętnie bym wyjechał, ale nie mam pieniędzy! - Krzyknął. Mój brat na mnie krzyknął. Rzadko to robił, więc krzyk w jego ustach po prostu mi nie pasował. Ale jakoś się ogarnęłam, a on mówił dalej. Już spokojnie. - Ja i Maddy oddaliśmy wszystkie nasze oszczędności, żeby rodzice mogli się wyprowadzić. - I w tym momencie urwał. Nie skończył zdanie, tylko urwał.
- Ian, o co chodzi? Powiedz mi. Nie jestem już dzieckiem za jakie mnie uważasz. - Powiedziałam twardo, ale też ze zmartwieniem. Co oni próbowali przede mną ukryć?
- Słuchaj. - Postanowił mi chyba powiedzieć. - Rodzice i my też musieliśmy uciekać ze Stanów. Nie mogę ci powiedzieć dlaczego, ale żadne z nas nie może tam wrócić. Rozumiesz? Żadnych wymykań się tam. - Jedno pytanie nadal błądziło mi po głowie. Mimo tych wszystkich tajemnic i wszystkich informacji, nowej sytuacji muszę czysto myśleć.
- Mówiłeś, że chcesz wyjechać. Przecież nie możesz tam wrócić. - Powiedziałam ledwo opanowanych głosem. Muszę pilnować, żeby nie zaczął drżeć. Boję się, że mój brat ucieknie gdzieś daleko i będę go rzadko widzieć. Mimo to poprosiłam o coś jeszcze. - Proszę, powiedz mi czemu nie możemy wrócić. Też jestem członkiem tej rodziny. Mam prawo wiedzieć. - Wyszeptałam. Brat westchnął i zamknął oczy. Zawsze się tak zachowywał jak miał podjąć ciężką decyzję.
- Obiecuję ci, a wiesz jak wysoko cenię sobie złożone obietnice, - Kiwnęłam głową. - że powiem ci, ale nie teraz. Niedługo, ale wytrzymaj jeszcze trochę czasu. Ali, bądź cierpliwa.
- Dobrze będę. - Szczerze byłam przestraszona. Mój brat nigdy nie mówił w ten sposób, tym przerażającym tonem. - A co z odpowiedzią na drugie pytanie. - Szepnęłam, a on kiwnął głową.
- Nie chcę wyjeżdżać. Chcę się wyprowadzić. Madleine chce tego samego. Mieszkamy z rodzicami, a to naprawdę nie jest fajne dla dorosłych osób. - Uśmiechnął się, a ja parsknęłam śmiechem. Nie wiem czemu, ale po prostu śmieszyły mnie te słowa. Ian słysząc mój głos także się roześmiał. Kontynuował dopiero, kiedy przestaliśmy się śmiać. - Muszę się zbierać. - Delikatnie przekrzywił głowę i się uśmiechnął.
- Co? - Zapytałam ze śmiechem. Jego odpowiedź mnie zaskoczyła i rozbawiła.
- Ile męskich serc podbiła już ta piękność zwana moją siostrą. - Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Wiesz, że nie szukam chłopaka. Nie potrzebny mi w wieku lat czternastu. - Odpowiedziałam, a jego uśmiech nadal nie zszedł z jego twarzy. Usłyszałam, że ktoś wychodzi z lochów, ale nie odwróciłam się w jego stronę. - W Salem podbiłaś tyle serc. - Posłał mu pytające spojrzenie. - Liam, Alex, Caleb. - Odpowiedział wyliczając przy tym na palcach, a ktoś cicho gwizdnął. Odwróciłam się w stronę tego człowieka. Damon. I Martin. Nie jestem pewna, który gwizdnął, ale obaj uśmiechnęli się szeroko.
- Wow. Sims niezły wynik. - Powiedział Smith i obaj wybuchli śmiechem. Chciałam im coś odpowiedzieć, ale mój brat mnie wyprzedził.
- Jeśli nie macie nic innego do roboty, niż bardzo nie kulturalne podsłuchiwanie, proponowałbym pójść do apteki i kupić sobie maść na ból dupy, bo wyraźnie na to cierpicie. - Powiedział mój brat ze świętym spokojem, a ja wybuchłam śmiechem. Im miny zrzedły i szukali jakiejś odpowiedzi. - Chodź Ali. W ich towarzystwie można ogłupieć. - Złapał mnie za ramię i delikatnie pociągnął mnie za ramię do drzwi. Wyszliśmy na dwór, gdzie padał deszcz. Stanęliśmy na błoniach i tam Ian postanowił się ze mną pożegnać.
- Naprawdę się cieszę, że tu przyjechałem. Mimo okoliczności. Proszę cię nie pchaj się więcej w kłopoty. Zrób to dla mnie, jeśli nie możesz dla siebie. Martwię się o ciebie. Powiedział szczerze.
- Ja... chcę tu zostać. Mimo tego co mówiłam na początku. - Uśmiechnął się smutno. Rozłożył ramiona, a ja bez wahania zarzuciłam mu ręce na ramiona. Zamknął mnie w uścisku.
- Obiecaj, że nie będziesz pakować się w kłopoty. - Szepnął cicho. Mi na ucho.
- Obiecuję. A ty obiecaj mi, że jakoś sobie poradzisz i znajdziesz pracę. - Szepnęłam jemu na ucho. Mimo, że nie widzę jego twarzy jestem pewna, że się uśmiecha.
- Obiecuję siostrzyczko. Obiecuję. - Przytulił mnie jeszcze mocniej, a kiedy przemokliśmy do suchej nitki mnie puścił. Dopiero wtedy, ale to było dla mnie za krótko. - Spojrzał na mnie smutno. Ja na niego tak samo. - Będę tęsknić. - Powiedział.
- Ja też. - Chciałam płakać. Łapać go za rękę i nie pozwalać odchodzić, ale powstrzymałam się. Przecież da niego to też jest trudne.
- Idź już. Bo jeszcze się przeziębisz. - Pogłaskał mnie po ramieniu. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - Odpowiedziałam i stałam na deszczu dopóki mój brat nie zniknął za drzewami. Wtedy westchnęłam ciężko i resztkami sił powstrzymałam się, żeby nie zamienić się w tygrysa i nie pobiec za bratem. Odwróciłam się i powolnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły. I tak już byłam przemoknięte, więc nie miałam się gdzie śpieszyć. W holu nie było już Damon'a i Martin'a. Na szczęście. Co za wkurzające uwagi. Jakby nie mogli zająć się sobą. Wspięłam się po schodach do mojego pokoju. Cicho otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że nadal w pomieszczeniu jest tylko Rosemary. Jest zajęta uczeniem się, więc mogę chyba spokojnie przeczytać list od mojej dawnej paczki. Na kopercie widniało ładne pismo mojej przyjaciółki, Vanessy Clarke. Jednym ruchem wyjęłam list z koperty i pogładziłam gruby papier. Tak bardzo boli.
Droga Ali
Nienawidzę siebie, że nie pisałam do ciebie od tak dawna. Ja też za to nienawidzę Vanessy. Ale dni były ciężkie. Minęło pięć lat i znów były wybory na dyrektorów, więc nie było się jak wyrwać. Zgadnij kto wygrał. Znów ta stara krowa i s*ka Delima. U chłopaków też ciągle to samo. Trzeci rok to pół metek nauki i naprawdę żałujemy, że nie możesz być teraz z nami. Bez ciebie nasze plany udręczania życia szkoły zawodzą. Elizabeth i JA dostaliśmy już karę, ponieważ nie było CIEBIE i nie miał kto stać na straży. Tak, więc to wszystko TWOJA wina. Alex się nie zmienił. Zresztą to
Pozdrawiamy!
Vanessa Alex Caleb Elizabeth I Anabeth
Zmarszczyłam brwi i włożyłam rękę do koperty. Poznałam równe pismo Vanessy, czyli to ona pisała większość listu. Były też wielkie litery Alex'a. Ale najbardziej przerażająca, ale także interesująca była końcówka. Napisali ją wszyscy. I do tego jakieś karteczki. Rzeczywiście są w kopercie. Bardzo małe skrawki papieru. Nie całe pięć na pięć centymetrów. Jakieś dwa... wiersze? Sama nie wiem. Zabrałam się do czytania ich i próby zrozumienia.
Anioł zleciał na ziemię. By siać dobroć i miłość.
Zło tego świata go zmieniło.
I wrócił znany jako czarny anioł.
Demon chciał zebrać swe żniwa.
Więc powrócił na ziemię.
Ostatki dobrych ludzi wzięli sztylet anioła
I przebili demona, który po tym był znany jako skrzydlaty demon.
Nie mam pojęcia jak to rozumieć. Anioł zleciał na ziemię, a demon na nią powrócił... Nie wiem. Po prostu nie mam pojęcia jak to rozumieć. I czemu to taki ważne. Wygląda mi na zwykłe wiersze pisane przez dziecko. Albo z bajki na dobranoc z przesłaniem. Ale nigdy takiej nie słyszałam. Mętlik w głowie. Schowaj je. Muszę się najpierw tym zająć. Nie pisali, żebym nikomu nie mówiła, ale i tak tego nie zrobię. To jest pomiędzy mną, a nimi. I ani Hogwart, ani żadna inna szkoła pomiędzy to nie wejdzie. Wzięłam list, kartki i kopertę. Wyszłam z pokoju. Teraz pojawia się problem. Nie mam tu żadnych skrytek. Mapa Huncwotów! Ale nie mogę jej pokazać przy Rose. W sumie przydałoby się ją zwrócić. Później. Wróciłam do dormitorium i zasłoniłam kotary mojego łóżka. Uklękłam przy nim i uniosłam do góry materac. Pergamin nadal tam był. Wyjęłam go i zabrałam. Nie wiem czemu, ale moje nogi zaprowadziły mnie do biblioteki. Cicho weszłam do tego miejsca i zanurzyłam się pomiędzy półki z książkami. Błądziłam długo po bibliotece, aż upewniłam się, że naprawdę nikt mnie nie śledzi. W pewnym momencie znalazłam jakieś krzesło, które stało między półką z książkami do transumutacji, a tymi do zaklęć. Tam przysiadłam i stwierdziłam, że to odpowiednie miejsce na schowanie tych dziwnych tekstów. Wyjęłam mapę.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - Wyszeptałam, a na mapie zaczęły pojawiać się kreski i linie, które zaczęły się łączyć w całość. Odszukałam biblioteki i sprawdziłam gdzie jestem. Ta czytelnia to naprawdę ogromne pomieszczenie. Jestem mniej więcej w północno-wschodniej części. Mary i Nathalie siedzą dla porównania na wprost ode mnie. Dzielą nas tylko kilkanaście regałów, oczywiście. Wydaje mi się, że nie przychodzi tu dużo uczniów, więc to idealne miejsce na schowanie koperty. Oczywiście istnieje ryzyko, że ktoś ją znajdzie, więc żeby nie zabić naszej paczki wyjęłam list. Kopertę zakleiłam ponownie i schowałam za książki. List pójdzie pod materac. - Koniec psot. - Razem z mapą, rzecz jasna. Schowałam rzeczy i wróciłam do dormitorium.
~*~
Lauren Thomas siedziała na schodach chatki gajowego. Czemu nie ma go wtedy, kiedy ona najbardziej go potrzebuje. To nie fair. Nie fair jest to, że nie potrafi normalnie porozmawiać z przyjaciółkami, bo boi się je przeprosić. Bo może nie wybaczą. A teraz pozwalała, żeby padał na nią deszcz. Bo nic innego nie miała do roboty.
- Zmarzniesz. - Odwróciła się gwałtownie. Wątpiła, że kogoś tu spotka, a jednak. Za nią stała jej siostra, Olivia. Mulatka wzruszyła ramionami. Starsza Thomas westchnęła i usiadła obok niej.puś - Co jest? - Livvi wzruszyła ramionami. Olivia nie myślała, że będzie tak ciężko. - Przecież widzę.
- Czemu mieszasz się w spawy dzieci, Liv? Nigdy nie chciałaś. - Powiedziała ze spokojem trzecioklasistka. Ta druga zaśmiała się głucho.
- Dorosłam. Próbuję cię zrozumieć. Jesteś moją siostrą. Tak? - Młodsza odważyła się wreszcie spojrzeć na tą drugą. I puściła. Po jej twarzy zaczęła lecieć tona łez. Szóstoklasistka ją mocno przytuliła. - Co się stało Laur? - Zadała znowu to pytanie.
- Pokłóciłam się z Mary. - Wychrypiała. - Co jak ona mi nie wybaczy? Wiesz, teraz marzę tylko o tym, żeby mi wybaczyła i żeby było tak jak dawniejjj. - I dalej płakała.
- Nigdy nie rezygnuj z marzeń. - Szepnęła starsza córka Dean'a Thomas'a.
Potrafiła tylko oddychać. Nie wiedziała co będzie jak je złapią.
~*~
- Znam ją od dziecka. Nie zdradzi mnie. - Szeptała dla podniesienia się na duchu. I tak w to nie wierzyła. - Nie wyda mnie. Nie wyda. Mam pelerynę. - Od dziecka bała się dementorów. Gdyby wysłali ją do Azkabanu... - Spokojnie Chloe.
- Oddychaj. - Dokończyła za nią dziewczyna, która właśnie weszła do tajnej kryjówki jasnowłosej. - Wiem czego się boisz. Ale obiecuję ci. - Usiadła naprzeciwko dziewczyny i złapała ją za ręce. Ta spojrzała jej prosto w oczy. - Nigdy nie trafisz do Azkabanu. Nie natkniesz się na dementorów. - Chloe, jesteś bezpieczna.
- Tego nie wiemy. - Wyszeptała. Blondynka uśmiechnęła się smutno. - Proszę cię zrezygnuj. To aurorzy. Oni uwolnią kiedyś Potter'a. Nie rozumiesz powagi sytuacji H...
~♥♥♥~
1. Olivia:
2. Martin:
Witajcie...
Rozdział jest wcześniej, bo jutro wracam z wakacji i skoro jest napisany
to wstawię go dzisiaj.
Czy wam też jest tak upalnie gorąco???
Bo ja mam problem z tym głupim upałem!
I marzę, żeby rozdziały się same napisały, bo mi gorąco!
O, i wakacje się kończą! I co z rozdziałami?
Nie wiem...
Nie wiem jak to będzie. Jakoś się tam ułoży, ale
nie obiecuję, że rozdziały będą się pojawiały regularnie.
Do następnej niedzieli!
Pozdrawiam.
Wasza ~A
PS: Czy ktoś zauważył, że obaj bracia mają uszy (jak to głupio brzmi). Ja wcześniej nie widziałam, ale moja mama zauważyła.
PS2: Wstawiłam ankietę. Znajduje się pod archiwum.
1. Olivia:
2. Martin:
Witajcie...
Rozdział jest wcześniej, bo jutro wracam z wakacji i skoro jest napisany
to wstawię go dzisiaj.
Czy wam też jest tak upalnie gorąco???
Bo ja mam problem z tym głupim upałem!
I marzę, żeby rozdziały się same napisały, bo mi gorąco!
O, i wakacje się kończą! I co z rozdziałami?
Nie wiem...
Nie wiem jak to będzie. Jakoś się tam ułoży, ale
nie obiecuję, że rozdziały będą się pojawiały regularnie.
Do następnej niedzieli!
Pozdrawiam.
Wasza ~A
PS: Czy ktoś zauważył, że obaj bracia mają uszy (jak to głupio brzmi). Ja wcześniej nie widziałam, ale moja mama zauważyła.
PS2: Wstawiłam ankietę. Znajduje się pod archiwum.
Witam!
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza reakcja po przeczytanym rozdziale.
WOW! Enzo! Co ty robisz na blogu Alicji?! A co do tego to mam małe zastrzeżenie. Aktor grający Enzo wygląda na około trzydzieści lat (i tyle w zasadzie ma) i trochę dziwnie jest go wstawiać w rolę czternastolatka czy trochę starszego. I jeszcze jedno, wybacz, że tak się czepiam. W liście, który dostała Alicja dyrektorka została nazwana "starą krową i s*ką". Rozumiem, że oni jej nie lubią, ale myślę, iż określenie "stara krowa" w zupełności wystarczy. Jak dla mnie określenie "s*ka" już nie było potrzebne. Wystarczy jedno. To chyba tyle. Zacznę teraz cytować:
,,- Jeśli nie macie nic innego do roboty, niż bardzo nie kulturalne podsłuchiwanie, proponowałbym pójść do apteki i kupić sobie maść na ból dupy, bo wyraźnie na to cierpicie." Uuuuch! Ale im pocisnął! Swoją drogą, relacje Iana z Alicją przypominają mi trochę moich Adriannę i Damiana, ale to chyba normalne, bo chyba każdy starszy brat ma... syndrom starszego brata?
Nie wiem jak to nazwać.
Ta przepowiednia czy jakby to nazwać o aniele, demonie była dosyć intrygująca. Tak samo jak ostatni fragment z tą Chloe. Co do ostatniego momentu... jak to uratują Pottera?! Wait, wat?! Czy ja coś przegapiłam?!
A nie, czekaj mam już swoją teorię.
To dlatego Harry zachował się jak sku*wiel, bo to nie był on! Porwali go na jakiejś misji i wstawili jakiegoś debila, który... dobra, koniec.
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Dyrektorka została tak wyzwana przez Alex'a. On nienawidzi jej najbardziej z jednego powodu, który może poznamy.
UsuńIan ma prawie 37 lat i też robi za 14 latka. Zdjęcie jest trochę zawyżone wiekowo, ale tak jak większość. Tak. Z Harrym coś się stało. Ma Ian jest po prostu idealnym starszym bratem. - A
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to tak podobał mi się i to nawet bardzo.
OdpowiedzUsuńPrzznam szczerze, że takiego brata jak Ian to chyba kazdza dziewczyna chciał by mniec, a zwlaszcza podobało mi się to co powiedział do Damona i Martina.
Co do listów to niespodziewłam się, że okreslisz dyrektorkę z Salem jako ,, s*ke " przyznam nie przeszkadzało mi to ani trochę, nawet dobrze pasowało to. Przecież ci uczniowie i tak jej nienawidzili.
Ciszę się i to bardzo z tego, że Lauren nareszcie się ogarnęła i chce przeprosić :)
Na koniec. Jak to ta cala Chloe porwała Pottera ?! Czy może na jej prośbę ktoś to zrobił. I gdzie go ukryto ?! Bo nie rozumiem. Dlaczego ?! Co on jej takiego zrobił ?! Błagam wyjaśnij! !!!
Serdecznie pozdrawiam i życzę mnóstwa mnóstwa weny !!! :)
Nie Chloe, ona ma 14 lat. To by było dziwne gdyby pokonała 36 letniego aurora. Napisałam chyba w 14 rozdziale, że to niejaka/niejaki Lestrange.
UsuńIan jest super. - A
Rozdział mi się podobała... był taki... WOW... trudno mi określić.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu rozdziału cierpię na syndrom... braku starszego brata... (nienawidzę być najstarsza).
Może i nie będę oryginalna (bo dwie osoby przede mną już to pisały) słowo ,,s*ka" w liście zdziwiło mnie i uważam, że raczej nie powinno go tam być. Wiem co Vanessa, Alex, Caleb, Elizabeth i Anabeth czują w stosunku do swojej dyrektorki, ale jednak odrobinę bym się pohamowała na ich miejsku pisząc list.
Lauren pogodzi się z przyjaciółkami i będzie tak jak dawniej, w pewnym sensie. A co do końcówki Potter został porwany i podmieniony??? A może jest pod działaniem Imperiusa???
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny oraz niecierpliwie czekam na next :)
Ja też nie mam starszego rodzeństwa, dlatego Alicja ma najlepsze na ziemi! Nie poznaliśmy jeszcze naszej kochanej Maddy. Ona jest dyrektorką tylko dziewczyn. Nazwał ją tak Alex, wyjaśnię w 18. I tak, Harry nie jest sobą. - A
UsuńTa... Ja też nie zauważyłam, że obaj bracia mają uszy. Jakoś mi wyleciało z głowy co się stało George'owi. Rozdział super. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
UsuńCześć i czołem!
OdpowiedzUsuńUff, wreszcie mam czas na czytanie blogów i muszę ci powiedzieć, że... Rozdziały coraz bardziej mi się podobają! :> Zaintrygowałaś mnie fragmentem z Chloe, tak samo, jak z Potterem. Wiedziałam! Wiedziałam! To nie Harry! Ja prędzej zrobiłabym patologię u Rona i Hermiony, bo nawet Rowling o tym wspominała... Wracając do opowiadania, polubiłam Bennet. :3 Myślałam, że to jakiś szpieg czy ktoś w tym stylu, a ona chce tylko pomóc Alicji. Mam jednak nadzieję, że Ali nie stanie się elfem. Nie wiem, jak inni, ale ja nie czuję sympatii do tych stworzeń i naprawdę bym ci tego nie wybaczyła. ;/ Hey, ale czy medalion czasem nie został zniszczony? Przecież to był horkruks itd... A może to jakiś inny... o.O (Clary główkuje xD) Ugh, nie lubię Alicji, Mary i Nathalie. Why? ;/ Alicja wydaje mi się samolubna, nieco zarozumiała, popisuje się swoimi zdolnościami... Co do Mary, tak po prostu mnie wkurza... ;/ Natomiast Nathalie... Niby taka nieśmiała, a tu proszę bardzo! Za to uwielbiam Damona! xD Taki w moim typie. :> O reszcie jak na razie nie ma za wiele, no... może o Jamesie... Dobra, teraz przechodzimy do błędów. ;/ 1) Cenzura na blogach - tego nie powinno być. Możesz spokojnie napisać "suka", "skurwiel", nikt cię za to nie wyzwie. ;/ 2) Apostrofy! Już kilka razy to tłumaczyłam na innym blogu, cóż, tu też trzeba ;/ Gdy imię lub nazwisko kończy się spółgłoską, nie stawiamy apostrofów w żadnej innej formie! :3 (Jamesem, Potterem, Davisem) Gdy natomiast kończy się na "y" i czytam je jako "y" lub "i", stawiamy apostrofy w niektórych formach (Harry'ego, Teddy'emu, Harrym, Teddym} Natomiast, gdy "y" na końcu czytamy jako "j", nie stosujemy apostrofów. { Malfoyem, Weasleyowi} To chyba tyle... :> No, jeszcze pojawiają się drobne błędy typu te wszystkie przecinki, spacje, literówki, itd., ale znajdziemy je na każdym blogu! :>
Pozdrawiam i czekam na next! :>
~Clary
story-of-chloe-and-charlotte.blogspot.com
cassie-in-hogwarts.blogspot.com
story-of-the-new-generation.blogspot.com
1) Okay
Usuń2) Postaram się zapamiętać. Zazwyczaj miałam z tym problemy. Prawdopodobnie pojawi się też w rozdziale 17 (który już prawie napisałam). Alicja jest jaka jest, ale się zmienia z czasem. Naszyjnik... jeszcze wytłumaczę, ale działa on na zasadzie, że sam się odradza. Dziękuję za komentarz! - A
Chloe Chloe Chloe Chloe Chloe Chloe oh yeah!
OdpowiedzUsuńKocham cię! XD
Dobra, teraz na serio xD
Wreszcie komputer przestał świrować, mogę komentować! (mISTRZ RYMÓW)
Zastanawiam się, jaką postać wybierze Alicja. Ja osobiście wolałabym być czarownicą, aczkolwiek nie czytałam tych Hobbitów i prawie nic nie wiem o elfach xD Ale bardzo podoba mi się, że są tu wampiry i elfy :3 Uwielbiam wampiry! *.* Sami czarodzieje i wilkołaki... Trochu nudno... Tylko coś mi tu nie pasuje. W pierwszym rozdziale wspomniałaś, że Ian i Maddie nie musieli opuszczać "Cam, Margaret i Victorii", nic nie było o Vanessie, Calebie, Elizabeth... I jeszcze kiedyś ktoś wspominał, że matka Ali jest elfem. Chyba, że to mi pamęć szwankuje ><
Cóż, nie mam weny na komentarze... Nie pozostaje mi nic innego jak:
Pozdrawiam! :)
~Raven Princess
Cam, Margaret i Victoria to przyjaciele jej rodzeństwa. Może było to malusieńki szczególik, który źle opisałam. Matka Ali myśli, że jest elfem, ale tak naprawdę jest tylko czarownicą. Dziękuję za komentarz - A
Usuń