niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 13

"Jeden za  wszystkich, wszyscy za jednego"
- "Trzej muszkieterowie"
~.~
Hogwart, wtorek, po lekcji OPCM
~Mary~
   Długo milczałyśmy. Przez jakieś pięć minut żadna z nas nic nie powiedziała. Tylko stałyśmy tak. Nie umiałam na niego spojrzeć, jeszcze wyczyta coś z mojej twarzy. Mój wzrok biegał po klasie. Nathalie spuściła swój i udawała, że interesuje się swoimi butami. Tylko Lauren i Molly mogły patrzeć mu prosto w oczy przez cały czas, mając niewzruszoną minę.
- Zadam pytanie jeszcze raz. - Zirytował się profesor. Odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Prosto w jego ciemne tęczówki. Nath poszła za moim przykładem. - Dobrze. - Odchrząknął i dodał spokojniej. - Gdzie jest Alicja? Zadaję to pytanie ostatni raz. - Nie wiem co to było. Impuls? Wrażenie, że teraz odpowiedzialność spoczywa na mnie? Jego twarde spojrzenie. Wszystko? Po prostu powiedziałam.
- Musiała wyjechać do rodziny. - Nie umiałam dobrze kłamać. Zawsze mnie coś zdradzało, ale teraz po prostu uwierzyłam, że to prawda. Z zaciekawieniem zmarszczył brwi. Musiałam to kontynuować. Nie było innego wyjścia. - Pojechała zobaczyć się z ciotką. Została śmiertelnie pogryziona przez wilkołaka. - Podkreśliłam ostanie słowa i wypatrywałam jego reakcji. Dla normalnych ludzi nie było żadnej reakcji, ale ja byłam spostrzegawcza. Przygryzł policzek. Ledwo zauważalnie, ale jednak. - Obiecała, że wróci po kilku dniach albo jak jej ciotka... wie pan. - Nie mogłam dokończyć. Musiałam grać, bo życie jest grą. Możemy wygrywać lub przegrywać w nie. Dziewczyny były w szoku, ale nie pokazywały tego po sobie. Lauren lekko przygryzła wargę i dzięki wielkie, pochwyciła kłamstewko.
- Ale nie ma. Myślałyśmy, że wróci w weekend, ale nie. Nie ma z nią żadnego kontaktu. - Westchnęła niby zrezygnowana. Uśmiechnęłam się w duchu, że mam taką przyjaciółkę. Takie przyjaciółki. Znamy Ali jakieś dwa tygodnie, ale umiałyśmy oddać się jej całkowicie. 
- Dobrze, przyjdę do was wieczorem. - O cholera! Po co? - I razem skontaktujemy się z Alicją. Nie powiem reszcie nauczycieli. Można mi ufać, prawda panno Carter? - Był opiekunem jej domu. Dlatego zapytał ją. Nathalie tylko kiwnęła głową. - Wezmę adres zamieszania panny Sims i razem teleportujemy się do jej domu, żeby się z nią skontaktować. Możecie zmykać. - Co zamierza zrobić?
- Trzeba coś szybko wymyślić. - Mruknęłam, ale dziewczyny nie odpowiedziały. Mieliśmy się spotkać w Pokoju Życzeń. On skończył wcześniej lekcje, więc miał się tam pójść w czasie lekcji i na nas czekać. My miałyśmy wmieszać się w tłum i udawać, że idziemy do naszych dormitoriów. Mikt by wtedy nie zauważył, ale teraz nasz plan poszedł w diabły i do tego mamy kolejny problem. Dzięki panie Saltzman. Nauczyciele utrzymują, że PŻ nie istnieje, więc musimy być ostrożne. 
- Myślicie, że Damon będzie bardzo zły za to co się teraz stało. - Spytała Molly, kiedy Livvi chodziła wzdłuż drzwi. Westchnęłam ciężko. Dziewczyny nie były dziś zbyt rozmowne. Nie dziwię się.
- Oj tak. Nawet bardzo. - Odpowiedziałam, a Weasley jęknęła.
- Czas się przekonać. - Dodała Thomas, kiedy drzwi zaczęły się pojawiać. Jeszcze raz wymieniłyśmy spojrzenia. Żadna z nas nie miała odwagi otworzyć wrót, żeby zmierzyć się z prawdą.
- Naprawdę? - Zapytałam. Nie wiem skąd we mnie dziś ten przypływ odwagi, ale wszystkich szokuję. Siebie doliczam do tej listy. Położyłam rękę na klamce i jeszcze raz odwróciłam się do przyjaciółek. Stały tak jak wcześniej. Tylko Nathalie kiwnęła głową, żeby to zrobiła. Żebym otworzyła drzwi. Więc nacisnęłam na klamkę i weszłam.
   Pomieszczenie nie było duże. Miało ogromne okno na jednej ze ścian. W sumie to nie było okno. To była ogromna szyba, na całą ścianę. Można było przez nią podziwiać Zakazany las, jezioro, chatkę nauczyciela Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. W pokoju stały dwie kanapy, a pomiędzy nimi stół. Meble były ustawione prostopadle do okna. Na jednej z sof, ciemnej, siedział Damon. Na równoległej usadowiłyśmy się wszystkie. Od wejścia nic nie mówiliśmy. Ślizgon odezwał się dopiero wtedy, kiedy zobaczył jak tłoczymy się na jasnej kanapie. Podniósł jedną brew do góry.
- Ja naprawdę nie gryzę. Możecie koło mnie siedzieć. - Widziałam jak patrzą na niego Ślizgonki. Z czystym uwielbieniem. I co raz bardzie zaczynam im się dziwić. Był bezczelny i czuć, że urodził się na przywódce. Niestety żadna z nas nie umiała odpowiedzieć mu równie cięcie. W końcu Molly wstała i usiadła obok niego, zachowując przy tym jak największą odległość między nimi. Prychnął. Nigdy nie zrozumiem rozumowania facetów, co w tym śmiesznego?
- To, co robimy? - Zapytała Nathalie, kiedy usiadłyśmy wygodnie.
- Przyniosłyście dziennik? - Zapytał, jakby nie słyszał pytania Carter. Mam go tak dość, Lauren też kipi ze złości. Jakby mu tu rzucić pod nogi coś, co go wytrąci z tej strefy Jestem-najważniejszy. Ja nie miałam pomysłu, ale za to moja przyjaciółka miała.
- To zależy. - Powiedziała równie bezczelnym tonem mulatka. Podniósł brwi i chciał chyba zapytać "od czego", ale ta nie dała mu dojść do słowa. - Bo Saltzman wie, że Ali tak naprawdę nie jest chora. I, no wiesz. Domyśla się, że jest coś nie tak. Dzisiaj przyjdzie, żeby wszystko sprawdzić i prawdopodobnie wszystko się rypsnie. - Oznajmiła lekko, tak jakby mówiła co chce na obiad. Twarz Smitch'a szybko zmieniła wyraz. Zacisnął zęby, zaczął oddychać szybko, aż w końcu wycedził słowa.
- CO ZROBIŁYŚCIE! - Powiedział najspokojniej jak mógł, ale i tak był to krzyk.
- My? Nic. - Grę kontynuowała Molly, która teraz udawała przerażoną dziewczynkę bliską omdlenia. - On sam się domyślił. - Mówiła wysokim, piskliwym głosikiem, który denerwował go jeszcze bardziej. Próbował się uspokoić, ale z marnym skutkiem. Ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Co powiedział, dokładnie. - Wycedził i wpatrywał się w nas wilkiem. Był tak wściekły, że odebrałyśmy mu gierkę, że aż kipiał. Chyba trzeba przejść do konkretów, bo nie wyjdziemy stąd do rana. Szybko streściłam mu to co się wydarzyło. Był chyba zadowolony, że w końcu ktoś z nim nie pogrywa i też powstrzymał się od ciętych uwag. Dziewczyny też się ogarnęły i rozmowa była normalna. - Okay. W pierwszej kolejności chyba powinniśmy sprowadzić Alicję? - Posłusznie zapytał, a my kiwnęłyśmy głowami. Wyjęłam dziennik i położyłam go na stole. - Na trzy wszyscy dotykamy dziennika. Raz... Dwa... Trzy! - Nasze ręce równo uderzyły w powierzchnie dziennika i... niestety nic się nie stało. Chwyciłam dzienniki i rzuciłam nim o ścianę.
- Spokojnie, bo nas pozabijasz. - Szepnął Damon. Zmroziłam go wściekłym spojrzeniem, a on podniósł ręce w geście poddania się. - Więc... Nie mamy innych pomysłów. Trzeba coś wymyślić dla Saltzmana.  Może powiedzcie, że wam odpisała?
- A skąd pokażemy mu list? - Zauważyła Nathalie. Uśmiechnął się.
- Na to znam odpowiedź. - Szybko namazał słowa na papierze i za pomocą zaklęcia zamienił w pismo naszej koleżanki. Skąd on zna to zaklęcie? Nie uczyliśmy
~Damon~ 
Ach, te Gryfonki... Po Krukonce spodziewałem się większej inteligencji, przecież podobno jest to dom dla zarozumiałych, to znaczy mądrych. W sumie to Ravenclaw jest jedynym domem, który da się z nieść z tych trzech. Gryfoni mylą odwagę z głupotą, a o Kartoflach z Hufflepuff już nie będę wspominać. Doszedłem do Ściany i wypowiedziałem hasło. Ukazała mi ona przejście, przez które wszedłem i natychmiast na kogoś wpadłem.
- Uważaj, jak... - Warknąłem, ale w porę zorientowałem się, że wpadłem na mojego przyjaciela. - Cześć Scorp, ciężki dzień? - Wyglądał na mocno zdenerwowanego. Ciekawe dlaczego. Może kolejna sprawa ze starym Potter'em, kochanym "Chłopcem który przeżył". Przez to co się ostatnio stało, nawet mam problem z nienawidzeniem jego dzieci. Na pewno nie mieli łatwego dzieciństwa. To nie moja sprawa, ale współczuję im. O ile to możliwe, bo nie da się mówić o współczuciu jeśli nie przeżyło się takiej sytuacji samemu. W moim domu było dobrze. Mieliśmy wszystko co tylko chcieliśmy. Tata miał dużo pieniędzy. Nie można oczywiście powiedzieć, że Malfoy'owie, czy Potter'owie byli biedni. Może są nawet bogatsi.
- A jak myślisz? - Zapytał zdenerwowany. Skierowaliśmy się na zieloną kanapę ze skóry krokodyla. Chyba moje podejrzenia nie były bez podstawie.
- Potter? - Zapytałem pewny dobrej odpowiedzi. Kiwnął głową, a zaraz potem nią pokręcił z nie dowierzaniem. Co sobie myśli? - Co się dzieje? - Spytałem po chwili.
- Po prostu nie wierzę, że mój ojciec wyciągnął do niego rękę na zgodę.
- Co? Kiedy? Nigdy o tym nie słyszałem. - Znaczy się słyszałem, ale inną wersję. Alfred Mayson opowiadał kiedyś, że jego ojciec był przy tym. Podobno Potter wyciągnął rękę na zgodę, ale Malfoy go wyśmiał i pozostali na zawsze wrogami. Taka też wersja krążyła po Hogwarcie, ale racja, ani Scorp, ani James nie potwierdzili tego, ani też nie zaprzeczyli tej wersji.
- To było rok przed twoim rozpoczęciem nauki. Byłem z tatą na Pokątnej, chciał mi kupić nową miotłę. W sklepie był też on, Potter. Ojciec podszedł do niego i powiedział coś w stylu, że chce zakończyć tę wojnę i przeprasza za nienawiść. Wyciągnął do niego rękę, ale Potter tylko na nią spojrzał i zaśmiał się wrednie, a potem... A potem nic się nie zmieniło.  - Nadal nie rozumiem, czemu nie zaprzeczyli tej wersji. Albo czemu nam wcześniej tego nie powiedział.
- Ale czemu nie zaprzeczyliście tej wersji szkolnej. - Widząc jego pytające spojrzenie dodałem. - Ty albo James lub Albus? - Kiwnął głową, na znak, że rozumie pytanie.
- Stary Potter był w sklepie sam, a tata zabronił mi mówić komukolwiek o tym co się stało. Był bym wdzięczny gdybyś i ty nikomu nie powiedział. - Kiwnąłem głową.
- Tak, jasne. Będę milczał jak grób. - Uśmiechnął się. Ja też się cieszyłem, że mam przyjaciela, który mi ufa. Tak bardzo ufa. - A właśnie! - Przypomniałem coś sobie. - Dostałem dzisiaj paczkę od rodziców. Przysłali mi parę butelek Kremowego Piwa, chcesz się napić? - Kiwnął głową, więc poszliśmy do mojego pokoju. Po pięciu butelkach na łeb, byłem chyba martwy.
~Mary~
Razem z Lauren niosłam list do Saltzmana. Pokażemy mu go, a on nie przyjdzie do nas i zdobędziemy jeszcze trochę czasu, żeby ją stamtąd wyciągnąć. Świetny plan? Nie, ponieważ ma wiele luk. Może się okazać, że zaklęcie jest tylko czasowie albo, że nauczyciel zobaczy, że coś jest nie tak. Możemy mieć także problem ze ściągnięciem Alicji. Dwa pierwsze problemy nie martwią mnie tak jak ten ostatni. Bo każdą karę da się odbębnić, ale drugiej takiej przyjaciółki już mieć nie będę. Drogę na właściwe pięto pokonałyśmy biegiem, ale od schodów do gabinetu szłyśmy jak najwolniej. Aż wyrosły przed nami te drzwi.
- Która z nas puka? - Zapytała Livvi, kiedy stałyśmy przed gabinetem. Spojrzałam na nią tak, jak na głupka i wyciągnęłam przed siebie pięść. Stuknęłam cztery razy i odsunęłam się od wrót. Przyjaciółka poszła w moje ślady.
- Proszę! - Usłyszałyśmy jego głos, więc spojrzałyśmy jeszcze raz po sobie, a ja zacisnęłam mocniej ręce na kartce papieru. Mulatka położyła dłoń na klamce i otworzyła drzwi. Weszłam pierwsza, bo ona na pewno tego nie zrobi. Posłusznie wsunęła się za mną. - Dobry wieczór panno Simpson, panno Thomas. Co was do mnie sprowadza. - Zapytał mężczyzna siedzący za biurkiem. Uniosłam w górę kawałem papieru i zbliżyłam się. Moja przyjaciółka została z tyłu. - Co to jest? - Zapytał sam siebie, kiedy położyłam list na biurku. Czytając mruczał coś pod nosem. - Jak widzę panna Sims się odezwała. - Czekałyśmy na coś więcej, ale nie powiedział już nic.
- To chyba nie musi pan już sprawdzać co u niej. Prawda? - Podsunęła Lauren. On się tylko uśmiechnął i uważnie przyjżał się naszym twarzom.
- Jesteście jeszcze młode i może nie wiecie, ale nie wolno tak sobie znikać ze szkoły. Jako nauczyciel muszę interweniować. Stwierdziłem, że nie trzeba nic mówić profesor McGonagall, ale może się myliłem. Muszę z Alicją porozmawiać i ukarać ją, ale pomyślałem, że lepiej będzie się czuła jeśli będziecie tam ze mną. Prawda? - Jego słowa wbiły nas w ziemię i odebrały słowa. Co dziwne, pierwsza odzyskałam głos i odpowiedziałam.
- Oczywiście. Jasne. Będziemy czekać wszystkie. Myślałyśmy tylko, że list wystarczy. Przepraszamy. - Powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. Lauren także to zrobiła i ruszyłyśmy do drzwi. Czyli nasz wielki plan jednak nie wypalił. Damon nas zamorduje. 
~.~
- Kurczę... - Przygryzła wargę Nathalie. - Jest źle. Bardzo źle. Jak się dowie, że to wszystko było kłamstwo... To będzie źle z naszą piątką. - Siedziałyśmy w naszym pokoju. Rosemary naszczęście nie było, pewnie znów się włóczyła z James'em i David'em.
- Ale nadal nie wiemy, co zrobimy, kiedy przyjdzie. - Przypomniała nam wszystkim Molly. To przecież właśnie dlatego się spotkałyśmy. Musimy wymyślić coś, choć w sumie nie wiemy jak i w jakim celu. Czy nie będziemy mówić nic, czy wyciągniemy Alicję, czy gdzieś same uciekniemy. Po prostu musimy wymyślić coś.
- Może rzucimy na niego jakieś zaklęcie? Jak przyjdzie. - Zaproponowała Lauren. Spojrzałyśmy na nią. To nie był dobry pomysł, bardzo nie przemyślany. Tak samo jak list.
- Na nauczyciela Obrony? Hmm, kiedyś się w końcu wybudzi i wtedy wszystkie chyba dostaniemy Avadą. - Rzuciłam sarkastycznie. Dziewczyna podniosła ręce w geście obronnym. - A może poprosimy o pomoc Damon'a? - Skuliłam się bardziej na łóżku.
- To też nie jest dobry pomysł. Jak tylko o tym usłyszy to będzie chciał sam rzucić na nas Avadę. - Warknęła Livvi w odpowiedzi. Kontratakuje. Dobrze, mogę walczyć.
- Chyba lepszy niż atak na nauczyciela, przecież inni będą go szukać. - Wypomniałam.
- Super. Może się zakochałaś w tym Ślizgonie i dlatego chcesz tak bardzo się z nim zobaczyć? - Krzyknęła. O, nie. Ty wzięłaś za ciężką artynerię, ja też mogę.
- Ty wredna... - Nie dokończyłam bo ktoś mi przerwał.
- Dość! Wystarczy! - Krzyknęła Nath. Zatkał nas jej wybuch. Zazwyczaj siedziała cicho.  - Nie potrzeba nam jeszcze waszej kłótni! - Dodała i wypuściła gwałtownie powietrze. Livvi wstała.
- Świetnie. Widzę, że doskonale poradzicie sobie beze mnie. Dziękuję, do widzenia! - Wrzasnęła i wyszła, głośno trzaskając przy tym drzwiami. My wpatrywałyśmy się w drzwi.
- I tak oto straciłyśmy jedną głowę do myślenia. - Podsumowała Molly. Carter pokiwała zgodnie głową. Zrobiło mi się głupio.
- Przepraszam. - Szepnęłam i odwróciłam głowę od miejsca zniknięcia przyjaciółki.
- To nie twoja wina. Wszystkie jesteśmy zestresowane. Trudno nie być. - Powiedziała cicho Weasley, ale nadal nie oderwała wzroku od drzwi mojego dormitorium.
~.~
Zbliżał się czas przyjścia Saltzmana. Wskazówki niemiłosiernie szybko biegły do przodu. Lauren nadal nie wróciła do dormitorium. Szkoda, bo w końcu zaczęłyśmy to razem. Oczywiste jest, że powinnyśmy też razem to skończyć. Siedziałyśmy w milczeniu przez sekundę, minutę, a może godzinę... Nie wiem. Miałam jej dość. Błagam niech ktoś wreszcie coś powie!
- A tak w ogóle, to jak on tu zamierza wejść? - Dzięki! - Przecież do damskiego dormitorium nie mogą wejść mężczyźni. Tata mi mówił. - Zauważyła Molly. Miała rację interesujęce.
- Myślę, że zamierza rzucić jakieś zaklęcie. - Mruknęłam, dłużej nie myśląc.
- Wątpie, żeby pokonał zaklęcie rzucone przez założycieli. - Zauważyła Molly. Racja...
- Na pewno coś wymyśli. - I w tym momencie przerwało nam pukanie do drzwi. Podniosłam się z miejsca, to JA muszę otworzyć drzwi, bo z naszej trójki JA jestem jedyną jego mieszkaną, więć wypada, żebym to JA je otworzyła. To też zrobiłam. I w tej samej chwili usłyszałam trzask. Alicja pojawiła się w doskonałym momencie. Kiedy próg przekroczył profesor.
~♥♥♥~
Wróciłam!
Komentarze na waszych blogach dodaję od teraz!
Miałam problem z internetem. 
Pozdrawiam
- A

8 komentarzy:

  1. Pierwsza! Komentarz po powrocie z wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku sorry, że dopiero teraz, wypad mi się trochę przedłużył, ale już jestem w domu i spokojnie mogę skomentować rozdział :)
      Rozdział supcio! Naprawdę nie spodziewałam się nie niektórych zagrań profesora Saltzmana. Ale jest łaskawy, nie powie innym, tylko sam do nich pójdzie, a już myślałam, że list wypali... Na szczęście Alicja pojawiła się w samą porę. Tylko zastanawiające jak? Chyba będę musiała czekać do następnego posta, aby poznać odpowiedź na to pytanie. Ale mam jeszcze jedno, jakim cudem nauczyciel dostał się damskiego dormitorum, no jak. I jak w ogóle dostał się do wieży Gryffindoru. Skoro był opiekunem Krukonów, sam musiał być w przeszłości Krukonem, czyż nie. No dobra mógł dostać hasło od opiekuna Gyrfonów...
      Pozdrawiam i życzę całej góry weny oraz czekam na next! :D

      Usuń
    2. Pamiętasz może jak James się dostał do Alicji w Rozdziale 9? Saltzman zrobił podobnie, ale utrzymywał pozory, bo to wejście jest utajnione.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Witam!
      Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już wróciłaś!
      Szczerze mówiąc to nawet nie wiem jak skomentować ten rozdział w głowie plącze mi się tyle myśli, że... zaraz eksploduję.
      Wybacz, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, ale ostatnio nie mam do niczego głowy.
      Także, więc. Komentarz może być dosyć krótki, nieskładny, chaotyczny itp.
      Ja tam wciąż czekam z utęsknieniem na jakieś wątki Dalicji lub (w ostateczności) Jalicji. Nie mogę się doczekać, kiedy będą starsi i będą jakieś miłości czy coś. A teraz, tradycyjnie wypisuję fragmenty z dzisiejszej notki, które w szczególności zapadły mi w pamięć:
      ,,Musiałam grać, bo życie jest grą." Bardzo mądre słowa. Przez chwilę nawet myślałam, że to cytat jakiegoś sławnego człowieka albo kogoś w tym rodzaju, a jak się dowiedziałam, iż to Ty to wymyśliłaś to takie... wow. Szacun.
      ,,Jesteście jeszcze młode i może nie wiecie, ale nie wolno tak sobie znikać ze szkoły." Hah! Nie powie to mojej Adriannie :D
      Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie pod koniec. Nie spodziewałam się, iż Sims powróci. Tylko jak? Tego dowiem się chyba w następnym poście. Obiecuję, że następnym razem postaram się o dłuższy komentarz! Wybacz!
      Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. Mogę ci obiecać, że na 5 roku na pewno coś będzie miłosnego.

      Usuń
  3. Rozdział świetny. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super.
    Strasznie się dziwię tego, że nauczyciel OPCM się dowiedział o Alicji i te pomysły dziewczyn...
    Nie sądziłam również, że Draco Malfoy jest zdolny przeprosić Pottera. Choć nie ... po tym co Harry zrobił własnej córce mogłam się tego domyślić. Oczywiście na koniec ... Alicja i to wyczucie czasu. Och. Strasznie jestem ciekawa jakim sposobem wróciła. Mam nadzieję, że to się wyjaśni :) Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz ---> Komentujesz ---> Motywujesz!