niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 14

 "Aż trumna spadnie
Aż do dnia śmierci
Aż moje bicie serca ustanie
Aż moje nogi po prostu się załamią
ow wow ow ow wow ow...
Aż trumna spadnie"

ZZ Wards "Till the casket drops"
~Alicja~
Leciałam przez czarne ciemności, aż nagle wylądowałam na znajomym, miękkim łóżku. Miałam ochotę skakać i piszczęć, bo nareszcie tu jestem. Ale otworzyły się drzwi, a za nimi stał profesor Saltzman. Eee, co on tu robi? Na mój widok się uśmiechnął.
- O, widzę, że panna Sims do nas wróciła. - Wróciła, WRÓCIŁA, W R Ó C I Ł A. Co one mu powiedziały? Czy inni też wiedzą? I po co on tu przylazł, do cholery? - Jak się czuję pani ciotka? - Moja ciotka? Jaka ciotka, kurczę? Mary, która stała zanim zaczęła żywo gestykulować. Ona. Nie żyje. Aha, ciekawa historia...
- Ona... - Powiedziałam histerycznym głosem i przygryzłam wargę. - Nie żyje. - Jakie szcześćie, że potrafię się rozpłakać na zawołanie, i szcześćie, że Saltzman nie jest kobietą. Gdyby nią był, pewnie domyśliłby się, a raczej domyśliła, że kłamię. Ale każdy wie, że faceci są wrażliwi na kobiece łzy. Zaraz się przestraszy i ucieknie. A wtedy ja popędzę do Bennet. Muszę znać odpowiedzi. Chcę znać odpowiedzi.
- Masz moje szczere kondolencje, ale musimy porozmawiać. Chodź ze mną. - Spojrzałam na niego zdezorientowana. Więc plan awaryjny. Udawać głupią laskę.
- Ale... ale... ja nie... mog-gę się tak... pokaazać. - Wychrypiałam, pochlipując przy tym. Czy nie wypadłam przekonująco?
- Znam na to rozwiązanie, ale proszę, nie płacz już. - Wyszeptał formułkę jakiegoś zaklęcia, a ja poczułam jak opuchlizna znika. Spojrzałam w lustro. Idealnie... Moje cienie, które zawsze były pod oczami, zniknęły. Usta stały się różowiutkie. Moja blada cera przygrała zdrowy kolor. Policzki się zaróżowiły. Włosy lśniły czystością. A z twarzy zniknęły pryszcze, krosty i inne świństwa. Jedyne co poznawałam w swojej twarzy to ciemne oczy i blizna koło ust, długa kreska. Dzięki temu stwierdziłam, że nadal jestem sobą. Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam się do nauczyciela.
- Przyjdź do mojego gabinetu za dziesięć minut. - Po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyny patrzyły na mnie w oczekiwaniu. Dopiero teraz zobaczyłam, że brakuje Lauren. Trudno.
- Opowiem wam wszytsko, jak wróci Lauren. - Mary przygryzła wargę. - Co?
- Ona nie wróci, na razie. Pokłóciłyśmy się o... coś... i się obraziła.
- Dobra, to po prostu powiem wam później, ale na razie musicie coś dla mnie zrobić. To bardzo ważne. - Powiedziałam i wyjaśniłam o co chodzi. Znając szczegóły odbiegły.
~.~
Stałam przed drzwiami nauczyciela. Było zawcześnie. O nie wiele, ale jednak. Zapukałam cicho i weszłam. Siedział za biurkiem. Pierwszy raz byłam w jego gabinecie. Książki, książki, książki. Wszędzie znajdowały się półki z nimi. Widziałam też różne sprzęty potrzebne na lekcje. Nauczyciel siedział za biurkiem. Wskazał mi krzesło, więc usiadłam.
- Chcesz może herbaty? - Zapytał i postawił dwa parujące kubki na stole.
- Nie dziekuję. - Przygryzł policzek. - No, dobrze. - Odchrząknął i zaczął przesłuchanie z kazaniem. - Nie wiem jak było w twojej poprzedniej szkole, ale z tej tak nie można sobie uciekać. Nie chcę informować dyrektorki i jeśli będziesz współpracować, to obiecuję, że wszystko pozostanie między nami. Zgoda?
- Tak, oczywiście. - Kiwnęłam jeszcze głową.
- Dobrze. Więc gdzie byłaś przez ten tydzień.
- Ja... byłam u mojej ciotki.
- Jak się tam dostałaś? Ktoś ci pomógł.
- Poleciałam na miotle.
- Leciałaś całą drogę? Rodzice wiedzieli?
- Nie... To było tak... Oni nie chcieli mnie poinformować. Powiedział mi o tym mój brat i to on pomógł mi się do niej dostać. Bardzo ją kochałam. Nie chciałam jej nie pożegnać. Brat o tym wiedział. Dlatego mi pomógł, ale nie chcę, żeby miał przez to kłopoty. - Wsypanie Ian'a nie jest dobrym pomysłem, ale zawsze jakimś. Mam nadzieję, że nic nikomu nie powie. Zgodnie z obietnicą.
- Dziękuję za szczerość. Oczywiście nie powiem nic nauczycielom ani rodzicom, ale porozmawiam z bratem o prawdziwości tego wydażenia. - Kurczę... Błagam, niech on do niego nie dotrze. Tylko mnie straszy... - Jak się nazywa.
- Ian Sims. - Nie miałam wyjścia, trzeba powiedzieć prawdę...
~.~
Po krótkiej rozmowie, wyszłam z gabinetu. Dziewczyny spełniły moją proźbę. Zaraz przed drzwiami czekali na mnie Mary, Nathalie, Molly oraz Damon. Muszę porozmawiać z tym ostatnim.
- Pilnuj go. Nie chciał przyjść, a potem chciał uciec. - Powiedziała Molly i dziewczyny zniknęły na schodach. Chwyciłam go za rękaw i zaczęłam ciągnąć na dół.
- Czego ode mnie chcesz? - Nie mogło obyć się bez jęczenie, oczywiście. KIedy schodziliśmy na parter, uraczyłam go odpowiedzią.
- Chcę pomocy. - Odpowiedziałam śpiewkę, ale on nadal zadawał pytania.
- W sprawie...? - Mam go dosyć. Niech ktoś zabierze to jęczydło ode mnie!!!
- Przyparcia do muru Bennet. Wiem kim jest. - I opowiedziałam mu kto wyciągnął mnie z dziennika. Dziewczyny wcześniej powiedziały mi, że on wie. Nie wiem czemu poleciały akurat do niego po pomoc. - Obiecuję, że to ostatni raz, a potem możemy nawet rzygać, patrząc na siebie. - Poczułam, że się nie opiera, więc puściłam materiał, a on zrównał ze mną krok. Po chwili byliśmy pod drzwiami jej gabinetu. Spodziewałam się, że będzie uciekać. Przecież wie, że wiem. Ale ona spokojnie przygotowywała się do lekcji.
- Dobry wieczór. W jakiej sprawie do mnie przyszliście. - Zapytała jak gdyby nigdy nic.
- Dobrze pani wie. - Warknęłam. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym politowania.
- Obie wiemy, że on nic nie wie. - Wskazała na Damon'a. - Ale zapewne macie jakieś pytania. Słucham. - Wróciła do swojego pogodnego uśmiechu.
- Po co pani tu przyjechała. Przecież mogła pani pracować w Salem. - Smith był bardziej opanowany, więc pozwoliłam, żeby on zadawał pytania. Po moje odpowiedzi wrócę sama.
- Pewnie chodzi ci o to, że mogłam tam pracować? - Zasugerowała, a my kiwneliśmy głowami. - Myślę, że Delima by tego nie chciała. Nie lubiła mnie od pierwszego dnia. - Delima, główna dyrektorka. Ma jakieś pięćdzisiąt lat i jest strasznie surowa. Ciekawe czemu jej nie lubi. - Twoja babcia też tego nie chciała. - Wskazała na Damon'a. Jego babcia? - I reszta zarządu. Bo widzicie. Nie jestem w pełni czysta... 3/4 krwi czarownicy. A to nie całość. Nie lubią nie całości. Jakie jest następne pytanie.
- ‎Czemu uczy nas pani eliksirów stamtąd. - Ja zadałam pytanie, ponieważ Damon'a zatkała jej odpowiedź. Faceci... Tacy prości do rozbrojenia...
- Uważam, że powinniśmy mieszać kultury. Jestem też trochę zbyt surowa... ale cóż. Każdy jest inny. - Na jej twarz znów wrócił ten głupi pogodny uśmiech. - Jakie macie inne pytania.
- To wszystko, dziękujęmy. - Powiedziałam zbita z tropu i wyszliśmy na korytarz.
- Wow... - Wyjąkaliśmy razem, a potem się pożegnaliśmy i Ślizgon poszedł w swoją stronę. Odczekałam chwilę i wróciłam do pomieszczenia. Elfka-czarownica wyglądała jakby na mnie czekała. Pewnie tak było. Siedziała na biurku i wyraźnie czekała na pytania.
- Chcę... Nie! Ja muszę poznać odpowiedzi. - Wyjąkałam i stanęłam naprzeciwko niej. Wskazła mi krzesło w rogu sali, na które opadłam.
- Po części po to tu jestem. Mam dać ci odpowiedzi. Więc słucham pytań.
- Kto cię przysłał? Dlaczego ja? W jaki sposób czarujesz? Czego ode mnie chcecie? - Wypowiedziałam na jednym wdechu. Uśmiechnęła się szeroko.
- Wow, dużo tych pytań. Ale oto odpowiedzi. Kompletne. Zostałam przysłana przez króla Leśnego Królestwa, Thranduila. Dlaczego ty... Ciężko to wytłumaczyć. Jesteś bardzo silną czarownicą. Twoje zaklęcia są bardzo silne, zdolności większe niż u twoich rówieśników. U czarodziejów mogłabyś zapisać się w historii pomiędzy Dumbledore'm, a Voldemort'em. Ale byłabyś równie zdolną elfką. A u nas zbliża się wojna, może nawet trwa. Sami nie wiemy. Z twoją pomocą mamy większe szanse na wygraną, a po za tym jesteś jedyną elfką w swojej rodzinie od tysiąca lat. Nie mam tylu. Mam lat dziewiętnaście, więc nie wiem kim był twój przodek. Wiem, że ani twoja mama, ani siostra, ani babcia nie były elfami. Ale ty jesteś. Chcemy, żeby dołączyła do naszych szeregów choć na jakiś czas. Ja tu przybyłam, żeby pomóc ci wybrać, bo sama jestem taką hybrydą. Jakie było następne pytanie?
- Czemu się nie ujawniłaś? - Wiem, że nie było takie, ale słuchając tej historii musiałam poznać odpowiedź na tamto.
- Chciałam, żebyś doszła do tego sama. Dziennik też był podstawiony. Miał ci pomóc znaleźć mnie. Poradziłaś sobie. Zadałaś jeszcze pytanie, w jaki sposób czaruję. O w taki. - Pokazała mi naszyjnik. - Jest zaklęty. Pozwala mi czarować i wyglądać jak czarownica. Być bez tych uszu.
- Dziękuję. I przepraszam, za to jaka byłam oschła... - Powiedziałam i zmierzałam do wyjścia, ale zatrzymał mnie jej głos.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz miała pytania na jakikolwiek temat, nie krępuj się pytać. Zazwyczaj jestem tu. Czasem też w sypialni dla nauczycieli. Piąte piętro. Wschodnie skrzydło. Pod 12. Nie krępuj się przychodzić. Jeszcze niedawno sama się uczyłam i wiem jak to jest.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się i ona zrobiła to samo.
- O, i Alicjo, nie oficialnie możesz mówić do mnie Pauline. Ale w klasie masz mówić do mnie pani Bennet. Zrozumiano, panno Sims. - Ostatnie dwa zdania powiedziała swoim zwykłym surowym tonem. - Inni nie mogą wiedzieć, że jestem od nich tylko o sześć lat starsza.
- Dobrze, Pauline. - Odpowiedziałam i wyszłam. Może ona wcale nie jest taka zła, jak mi się wydawało. Może jest całkiem miła. Może jest tu dla mnie na prawdę. Sama nie wiem. Ale na pewno przyniosła odpowiedzi. A to ważne. Powoli podążyłam do wieży Gryffindoru. Jutro czeka mnie ciężki dzień...
2 dni później
- Kto by pomyślał, że we wrześniu może być tak gorąco. - Powiedziała Lauren. Dziewczyny nadal się nie pogodziły, ale ona nie ma nic do mnie, więc dzielę swój czas na dziewczyny i na nią. Dziś poszłyśmy wysłać listy do rodziny. Ona tylko do rodziców, a ja jeszcze do brata i starych przyjaciół. Oto treść tych listów.

Kochani rodzice!
Hogwart jest piękny, dobrze się tu czuję. Ale nie zmienia to faktu, że nigdy nie dorówna Instytutowi, a ja prawdopodobnie nigdy nie wybaczę wam przeniesienia. Mimo wszystkich moich zarzeczeń i gróźb znalazłam przyjaciół i dobrze się uczę. Jest tu bardzo gorąco, tak samo było w Salem. Tyle, że tam był las i morze gdzie mogliśmy odpoczywać. Tu jest jezioro, las też, ale nie można do niego wchodzić. To Zakazany Las. I nie. Nie złamałam żadnej zasady w geście mojego, jak to mówicie buntu. I naprawdę, nigdy nie wzywała mnie dyrektorka. U mnie ogólnie jest wszytsko w porządku.
Alicja

Drogi Ian'ie!
Błagam cię, kryj mnie. Obiecuję, że niedługo wszytsko wyjaśnię! - Twoja siostra Alicja

Drodzy wy!
Tęsknie za wami i za Instytutem. Nawet za tymi górami nauki. Tęsknie za naszymi sekretymi miejscami. I za tymi wszystkimi psikusami. Nie zawiodłam was. Hogwart mnie nie pokonał. Nie załamałam się i jakoś leci mi tu czas. Znalazłam tu przyjaciółki, ale mimo, że je uwielbiam, to nigdy wam nie dorównają. Z wielką chęcią wywięłabym też jakiś numer tutaj, ale nikt nie zna tu zaklęcia niewidzialności. To w sumie daje mi przewagę jeśli będę chciała stąd uciec. Tak w ogóle to trafiłam do Gryffindoru. Ale Tiara się zawachała i najpierw przydzieliła mnie do Ravenclawu. Czemu to mnie zawsze zdarzają się takie dziwne przygody? Czy ktoś z was rzucił na mnie urok. I czemi tak długo nie pisaliście? Jestem tym oburzona. Obiecaliście mi coś! A tak na serio, to czekam na odpowiedź. Muszę kończyć ten list, bo trzeba spadać na śniadanie.
Pozdrawiam!
Ali Zombie

Najdłużej zastanawiałam się nad treścią tego ostatniego listu. Po trudnym początku byłam po prostu sobą i wszysko jakoś gładko poleciało dalej. Mam nadzieję, że odpiszą szybko, że w ogóle odpiszą.
- W Salem często tak jest, ale wtedy idziemy do lasu albo na plażę, żeby kąpać się w morzu. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Jak ja za tym tęsknie...
- Serio macie tam plażę? - Zapytała z nie dowierzeniem. Kiwnęłam głową z uśmiechem. - Wow. To nieźle. Zazdroszczę. - Powiedziała szczerze. A po chwili dodała. - Tu jest o wiele chłodniej. - Miała rację. Grube mury sowiarni chroniły ją przed ciepłem. Wspięłyśmy się na ostatnie piętro. Wyjęłam jeden list i przywiązałam go do szkolnej szkoły. Pogłaskałam ją i wtedy ona odleciała.
- Masz swoją sowę? - Zapytałam po chwili. Dziewczyna kiwnęła głową.
- Tak. To Zeus. - Wskazała czarną sowę. - A to Mira. - Wskazała na brązową, puchatą sowę.
- Masz dwie sowy? - Zapytałam z ciekawości.
- Jedna jest domowa, ale tu przyleciała i nie chce wracać do domu. Rozdzice kupili więc inną sowę, a ta została tu. - Westchnęła i wróciła do przywiązywania listu na nóżce Zeusa. - Jak chcesz możesz ją pożyczyć. - Wskazała na Mirę. - Mam tylko jeden list.
- Dziękuję. - Powiedziałam i zabrałam się do przywiązywania listu do sówki przyjaciółki. Ostatni list, ten do przyjaciół, przywiązałam do innej szkolnej sowy. - Idziemy? - Kiwnęła głową i podążyłyśmy do wyjścia. Lauren szła przodem, a kiedy byłyśmy już przy wyjściu, zza rogu wyskoczyła nagle jakaś ruda dziewczyna z herbem Slytherinu na szacie. Moja przyjaciółka na nią wpadła, ale ja w ostatniej chwili złapałam się ściany. 
- Przepraszam, nie widziałam cię. - Powiedziała Livvi podnosząc się z ziemi. Tamta też się podniosła. Chciałyśmy już iść, ale ruda stała nam na drodze. 
- Twoje. Przepraszam. Nie. Uleczy. Moich. Siniaków. - Wysyczała wściekle. Gryfonka napięła mięśnie. Chciała coś odpowiedzieć, ale jej nie dałam. Złapałam ją za ramię i zwinnie wyminęłam rudą. Jestem pewna, że jak przechodziłam podłożyła mi nogę. 
- Dzięki. Ona potrafi być irytująca. - Podziękowała moja współlokatorka. 
- A tak w ogóle, kto to? - Zapytałam, zdając sobie sprawę, że nie znam jej imienia.
- Justine Coach. Taka wredota. Nie warto się nią przejmować. - Opadłyśmy na ciepłą trawę i tam spędziłyśmy resztę przerwy. Chyba mamy nowego wroga.
~*~
Zbliżała się północ. Pewna Krukonka zmierzała korytarzami swojej szkoły, Hogwartu. Parę razy natknęła się na woźnego, Filcha i jego przeklętą kotkę, panią Dixi. Ta dziewczyna to bardzo sprytna i inteligentna osóbka, więc świetnie poradziła sobie z wyminięciem ich. Do tego ta kocica siedziała już zamknięta w  składzie na miotły. Uczennica domu orła dotarła właśnie na miejsce. Łazienka na drugim piętrze.
- Ty przeklęty duchu, jesteś tu? - Mruknęła, ale i tak ktoś ją usłyszał.
- Nie, jestem tylko ja. - Z głębi toalety wyłoniła się jasnowłosa dziewczyna.
- Masz to? - Ponagliła blondynka. - Bo jeśli nie. - Dziewczyna w zielono-srebrnym krawacie przewróciła oczami i zamknęła koleżance usta ręką.
- Oczywiście, że tak. Pomyśl, inaczej po co miałabym się z tobą spotkać. - Wyciągnęła skórzany woreczek i wyjęła z niego mały złoty medalion, a potem podała go Krukonce. - Nie było łatwo go zdobyć. Najpierw musiałam ukraść pelerynę niewidkę, co w sumie było proste, bo odkąd Lestrange trzyma Potter'a na smyczy on niezbyt kontaktuje. Do ministerstwa już nie było tak łatwo wejść, ale pomogła mi peleryna. Najciężej i tak było wejść do Biura Aurorów. To miejsce jest strasznie strzeżone, ale jakoś mi się udało. Jak mówiłam Potter nie kontaktuje, więc do niego włamałam się bez problemu i tyle. Pelerynę też chcesz? - Wyciągnęła ją w kierunki koleżanki.
- Nie, zachowaj ją. Będzie twoim ubezpieczeniem. - A potem skierowała wzrok na naszyjnik. Zaczęła gładzić małą literkę "S". - Nigdy nie powinien wyjść z mojej rodziny. Ale teraz może uratować nasze życie. - Nadal nie oderwała wzroku od naszyjnika. - Dziękuję. Dziękuję, Chloe. - I obie dziewczyny wyszły z łazienki. Jedna udała się na siódme piętro, a druga do lochów.
~♥♥♥~
Jestem zła.
Rozdział mi się usunął, ale na szczęście większość
Miałam zapisane na komputerze, bo nie wiem co bym zrobiła.
Tak, więc końcówka wtedy wyszła mi lepiej, ale jest podobna.

Kto nie czytał mojego drugiego bloga, to może teraz nadrobić.
Druga część w czwartek.
http://czarodziejkazsekretnamoca112a.blogspot.com/

 To chyba tyle.
Pozdrawiam
- A

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Witam!
      Przyznam szczerze jestem dumna z siebie, że jestem tutaj pierwsza i jestem też dumna z Ciebie, bo świetnie wyszedł Ci ten rozdział!
      Co za spryciula z tej Alicji! Najlepsze było jak zaczęła się od wszystkiego wykręcać. Czekajta, czekajta... to Alicja miała pryszcze i krosty? Czyli po tym czarze, który rzucił profesorek będzie miała w Hogwarcie tzw. "branie"? Nie mogę się doczekać zazdrości Pottera, gdy inni chłopcy będą podrywać Sims! A tak wg. Błagam!
      Musisz mi powiedzieć zaklęcie na znikanie tego świństwa z twarzy! Jak będę je znała to będę szantażować moją siostrę (która też ma tzw. "syf" na twarzy), że jak nie da mi czegoś to nie powiem jej tego zaklęcia! Wiem, wiem. Podła i dziwna jestem, ale to ja!
      Uwielbiam męczyć swoją siostrę! :3
      ,,- Pilnuj go. Nie chciał przyjść, a potem chciał uciec."
      Biedny Damon... z pewnością każdy facet tak jak on, uciekałby przed dziewczynami, które ciągnęłyby go w jakieś tajemnicze miejsce :D
      Czyli główna bohaterka będzie miała swój udział w wojnie elfów?
      Te wszystkie elfickie imiona kojarzą mi się z moją koleżanką, która ma wielką fazę na Władcę Pierścieni i Legolasa :D
      Wybacz, iż tak krótko, lecz... od dwudziestej pierwszej dostałam takiego kopa od weny na rozdział na mojego bloga, że muszę pisać!
      Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
      Selene Neomajni

      Usuń
    2. Alicja ma lat 14, więc każda dziewczyna ma jakieś tam pryszcze. Nie było ich dużo, a krosty były raczej alergiczne. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam - A

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jak ja nie lubię gwałtownych i długich burz, dopiero teraz mam internet, a nadal leje i grzmi. No nic zacznę mój komentarz od nowa...
      Rozdziała naprawdę wszedł ci genialny. :) Nie wiedziałam, że Alicja potrafi tak grać (dużo rzeczy o niej nie wiem), tylko żeby brat ją krył i wszyscy będą happy (tak poniekąd) :) Miejmy nadzieję, że dziewczyny się pogodzą.
      A końcówka mnie zaskoczyła, a szczególnie fragment ,,odkąd Lestrange trzyma Potter'a na smyczy on niezbyt kontaktuje." Czyli jednak Harry dostał Imperiusem czy czymś tam podobnym... i nie jest niczego teraz świadomy. A ten naszyjnik z literą ,,S" czyżby należał kiedyś do Slytherina. Tylko czemu wzięła do Krukonka.
      Pozdrawiam i życzę morza weny! :)
      Ps.Przepraszam, że ten komentarz wyszedł taki bez bez składny. Pisałam go bardzo szybko, bo nadal jest burza.

      Usuń
    2. Ja siedzę teraz w górach i poszliśmy na spacer. Wróciłam cała mokra, więc dzisiaj doskonale to rozumiem.
      Nie mogę wiele zdradzić z końcówki, ale tak. Naszyjnik to "zniszczony" horkruks.

      Usuń
  3. Rozdział super. Bardzo mi się spodobało, że Alicja to taka spryciula. Ma ta dziewczyna pomysły oj ma i szalenie dobre i jeszcze ten talent aktorski. Niewiele osób potrafi rozpłakać się na zawołanie.
    Jestem ciekawa jak to będzie z tą walką. Czy zgodzi się pomóc czy nie ?
    O co chodziło również z tym ostatnim. Zrozumiałam tylko, że Chloe ukradła jakiś naszyknik z Bióra Aurorów dla jakiejś krókonki, ale jakiej ? Błagam wyjaśnij to jak najszybciej.
    Najwazniejsze na koniec. W jednym z rozdziałów wspominałaś o zemście na Harry'm. Kiedy do niej dojdzie ?!
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ali jest najmłodsza z rodziny, więc nauczyła się manipulacji. Zemsta na Harrym będzie w następnym rozdziale (już napisałam to)

      Usuń
    2. Witam!
      Wspomnę już na samym początku, że wcześniej byłby komentarz, ale blogspot mi go zjadł...Jestem bodajże na bieżąco z rozdziałami, ale może coś kręcę, gdyż żyję teraz światem z jednego bloga.
      Alicja to taka mała manipulantka. Och, ile bym dała, żeby umieć rozpłakać się na zawołanie. Może wtedy wina za zrobienie czegoś częściej spadałaby na mojego brata. Wspaniała siostrzyczka ze mnie XD
      Ciekawi mnie o co dziewczyny pokłóciły się z Lauren. Co się takiego stało? Nie wyjaśniłaś tego prawda? Bo w sumie mój mózg mógł czegoś nie przyswoić.
      Czy Ali weźmie udział w wojnie, która się tworzy po stronie elfów, czy stwierdzi, że należy do czarodziei i nie będzie chciała pomóc? Byłaby pomiędzy Voldziem a Dumby'm, no no dziewczyno nieźle nieźle :)
      Te dziewczyny i ten medalion. Jaką on będzie miał we wszystkim rolę. A może żadną? Jak przeczytałam, że omamiła Pottera, to w pierwszej chwili przyszedł mi na myśl syn Harry'ego, ale to może dlatego bo czytam jednego bloga o Nowym Pokoleniu właśnie XD
      Rozdział wyszedł Ci fantastyczny. Jak zawsze ja mam pełno pytań, na które nie ma odpowiedzi. Jak ty to robisz, że po przeczytaniu Twojego rozdziału mam mętlik w głowie? :D Cóż, życzę weny i pozdrawiam cieplutko!
      Panienka Livvi :)
      PS. Tutaj chyba powinno być "sowę", prawda?
      "Wzięłam jeden list i przywiązałam go do szkolnej szkoły" ;)

      Usuń
    3. Mi też czasem blogspot zjada komentarze. Raz mi zjadł rozdział... Wyjaśniłam kłótnię dziewczyn w przed ostatnim akapicie 13. Pokłócił się o inne pomysły na plan. Tak powinno być sowę XD
      Również pozdrawiam! - A

      Usuń

Czytasz ---> Komentujesz ---> Motywujesz!