niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 20 cz. II

 "To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
- Jonathan Carroll
 ***
Około godziny dwunastej zaczęłyśmy się przygotowywać. Molly zaproponowała, żebym korzystała z jej pokoju, tak poszło nam dwa razy szybciej. Ja pomogła przyszykować się Weasley, a ona mi. Tak samo było z Livvi i Manią. Wyglądałyśmy cudownie. Molly na sobie długą, prostą sukienkę, a włosy uczesałam jej w kok. Sukienka Lauren była czarna z szmaragdowymi akcentami i sięgała przed kolana. Włosy zostawiła rozpuszczone. Mary prezentowała się bosko. Długa, do samej ziemi sukienka była w pięknym błękitnym kolorze, a jej włosy choć rozpuszczone, były starannie ułożone. Kiedy pojawiła się Nathalie, okazało się, że też wygląda olśniewająco. Sukienka sięgała jej ledwo przed kolana i miała kształt klosza. Włosy uczesała się w warkocz. Nie wiem czy ktoś pomagał jej w szykowaniu, ale jeśli tak to należał się tej osobie Oscar. Jeśli sobie poradziła to skutecznie. Moje włosy uczesałyśmy w kok i wydaje mi się, że w czarno-granatowej sukience wyglądałam dobrze. 
- Gotowe? - Zapytałam. Dziewczyny kiwnęły głowami i zeszłyśmy na dół. W naszą stronę sypały się komentarze typu: Piękne. Cudowne. Ślicznie. Zawsze lubiłam, że w zimę już o siedemnastej było ciemno. Jedynie nieliczne świece przyświecały nam. Na suficie mieniły się gwiazdy. Był to mój pierwszy bal, a już tak cudownie tu się prezentowało. Był to też pierwszy bal dziewczyn, ponieważ klasy drugie i pierwsze miały Święto Duchów. Nieśmiało kręciłyśmy się przy pełnych stołach. Nie byłam głodna, mimo to miałam ochotę skubnąć coś z tego stosu smacznego jedzenia. Kątem oka widziałam, że obserwuje nas jakaś blondynka ubrana w czerwoną sukienkę. Nagle podeszła w naszą stronę. Wzięła sobie napój, a kiedy przechodziła obok nas potknęła się i napojem oblała Nathalie. 
- Przepraszam. - Wyszeptała blondynka. Była Ślizgonką, miała bransoletkę ze Ślizgońskim akcentem. Carter wybiegła z sali. Dziewczyny stały jak skamieniałe, ale ja za nią pobiegłam. Nathalie nie biegła długo. Zatrzymała się w jakimś cichym kącie. Dogoniłam ją i wiedziałam, że moja przyjaciółka zaraz się rozpłacze. Nie mogłam na to patrzeć, więc podjęłam trudną decyzję.
- Choć ze mną. - Wyciągnęłam do niej rękę. Ona nie pewnie ją złapała. Zaprowadziłam ją do Wieży Gryffindoru, a później do mojego dormitorium. Dopiero w świetle lampy mogłam zobaczyć ogromną plamę na materiale śnieżnobiałej bawełny. - Założysz moją sukienkę. - Powiedziałam bez ogródek. Dziewczynę przyprawiło to o szok, ale szybko się pozbierała.
- Nie. Nie mogę. - Odpowiedziała szybko.
- A właśnie, że możesz. - Patrząc na jej niezdecydowaną minę dodałam. - Jeśli nie pójdziesz na bal, to ja też nie pójdę. I taka piękna sukienka się zmarnuje. - Wiedziałam, że bardzo chce być na tym balu. Ja też chciała, ale czego nie robi się dla przyjaciół. Nathalie przystała na moją propozycję i jakiś czas później odprowadzałam ją do portretu Grubej Damy.
- Szkoda, że magicznych plam nie da się odczynić magią. - Krzyknęła do mnie ze schodów. Uśmiechnęłam się tylko, a w duchu szepnęłam szkoda. Sukienka była tycio przydługa na dziewczynę, ale to nic. I tak wyglądała świetnie. Powoli wróciłam do dormitorium. Ciekawe gdzie podziały się młodsze klasy. Może spędziłam bym z nimi trochę czasu? W końcu za rok też będzie bal, nie ma co płakać w poduszkę. Cicho uchyliłam drzwi, a tam było coś nie tak. Czarne pudełko nie leżało na moim łóżku, kiedy wychodziłam parę minut temu. Ostrożnie zbliżyłam się. Może to dziewczyny z młodszych klas chciały zrobić psikusa. Z drugiej strony, to nie moje łóżko stało najbliżej drzwi. Nie wiem po co, ale na wszelki wypadek wyjęłam różdżkę. Powtórzyłam też zaklęcia, zarówno te z Salem, jak i z Hogwartu. Jednym ruchem ściągnęłam pokrywkę. W środku był jakiś materiał. Zupełnie zbita z tropu odłożyłam różdżkę i wyjęłam go z pudełka. To była sukienka. Piękna, długa, czarna, balowa sukienka. Idealna dla mnie.
- Ludzie dostają to na co zasługują. - Podskoczyłam na dźwięk tego głosu. - Dobrzy ludzie dostają prezenty. - Odwróciłam się w stronę autora tych słów.
- Legolasie co ty tu robisz? - Zapytałam, a on wzruszył ramionami. - Nie mogę tego przyjąć.
- Ja na pewno się w to nie ubiorę. No wiesz, nie mój kolor. - Nie znałam go od tej strony. Ledwo powstrzymałam uśmiech. - A jeśli ty jej nie założysz to zmarnuje się taka piękna sukienka. - Wykorzystał przeciwko mnie mój argument. Cios powyżej pasa. Widząc moje zastanowienie dodał. - Jest jeszcze bolerko. - Odwróciłam się. - Miłej zabawy. - Kiedy spojrzałam w miejsce gdzie przed chwilą stał, zobaczyłam tylko pustkę. Wzięłam mój nowy strój i weszłam do łazienki. Zamierza się dobrze bawić.
 ***
Na parkiecie wirowała cała szkoła. Może prawie cała. Wszystkie klasy, oprócz trzecich, musiały mieć partnerów, ponieważ inaczej nie mogły iść na bal. Odszukałam moje przyjaciółki. Lauren wirowała obok swojej siostry, w towarzystwie jej przyjaciół i chłopaka, Bena. Pozostałe trzy stały pod ścianą i rozmawiały. Na ich twarze wpłynął błogi uśmiech, kiedy mnie zobaczyły.
- Właśnie miałyśmy do ciebie iść. - Powiedziała Molly. - Bez ciebie nie byłoby takiej zabawy.
- Skąd wzięłaś drugą sukienkę. - Zapytała Nathalie, której wyraźnie poprawił się humor. Czyżby dręczyły ją wyrzuty sumienia z powodu mej osoby?
- Przezorny zawsze ubezpieczony. - Powiedziałam z tajemniczym uśmiechem. Nie miałam zamiaru zdradzać Legolasa. Może dostanę więcej sukienek... Nasza rozmowa nie trwała jednak długo, ponieważ profesor McGonagall, która zajmowała się organizacją kazała chłopakom tańczyć z nami.
- Drogie panie na plotki czas jest codziennie. Na taniec nie. - Powiedziała, a za jej plecami kuliło się czworo chłopaków, którzy chcieli się ulotnić. - To samo się tyczy panów. - Zatrzymali się w pół kroku. - To, że jestem stara nie znaczy, że głucha. - Zamknęła chłopaków raz na zawsze, a oni nieśmiało do nas podeszli. Nathalie uśmiechnęła się ciepło, kiedy Luis (Gryfon, trzeci rok, dzieli dormitorium z Jamesem - autorka) podszedł do niej. Taki sam gest uczyniła Mary, kiedy zaprosił ją do tańca Mark (Gryfon, trzeci rok, dzieli dormitorium z Jamesem, najlepszy przyjaciel Luisa - autorka). Ja i Molly nie miałyśmy zamiaru ułatwiać dwóm Krukonom zadania i zostałyśmy z kamiennymi twarzami. Ich iny też nie wyrażały jakiejś radości, że mają z nami tańczyć. Chyba się dogadamy. Aczkolwiek jedno musiałam przyznać. Chłopak potrafił nieźle tańczyć.
- Jak masz na imię? - Zapytał lekko, tylko dla przerwania ciszy.
- Alicja. - Powiedziałam to zwyczajnym tonem, może trochę ponurym. Musiałam lekko zadrzeć głowę, żeby rozmawiając z nim patrzeć mu w twarz. Nie był dużo wyższy, ale około pięć centymetrów. - A ty? - Miło byłoby wiedzieć z kim się tańczy.
- Aaron Neomajni. Krukon. - Powiedział, a jego twarz nadal nie zdradzała żadnych emocji. Moja zresztą też. Chyba, że znudzenie.
- Gryffindor. - Odpowiedziałam szybko. - Masz siostrę, prawda? - Zmarszczył brwi.
- Chodzi o Annie. Przykro mi, że miałaś z nią styczność. - Westchnął ciężko. - Ślizgoni potrafią być czasem trudni. Jest moją bliźniaczką. - Zaraz. Ostatnio miała na sobie niebieskobiały szalik. Postanowiłam o to nie pytać. To za bardzo osobista sprawa. Zamiast tego rzuciłam inną odpowiedź.
- Domyślam się. - Wtedy usłyszeliśmy huk. Wszystkie pary zatrzymały się i zaczęły szukać sprawcy tego. Niektórzy wyciągnęli różdżki. Po chwili zgasło światło i zawiał potężny wiatr. A potem coś wyskoczyło z cienia i pomknęło prosto w stronę parkietu. W ostatniej chwili pary zdążyły uskoczyć. W ciemności ledwo co widziałam. Do tego teraz byłam na podłodze. W ustach czułam metaliczny smak krwi. Chyba ugryzłam się w język. Nie miałam teraz czasu na pierdoły musiałam się gdzieś ukryć. Zanurkowałam pod najbliższy stół, słysząc jak ktoś mnie woła. Pod meblem znajdowali się Molly, kolega Aarona, Damon i Roxanne Sullivan.
- Co to do cholery jest? - Powiedział Damon, ale nie usłyszał odpowiedzi. Nagle usłyszeliśmy krzyk. Szybko wychyliłam głowę. Ptak trzymał w dziobie jakąś blondynkę. Kiedy ją obrócił zobaczyłam, że to Annie. Nie była podobna do brata, rzucał się tylko cień tego. Kształt twarz, kolor oczu. Olbrzym poszybował z dziewczyną, a po kilku kółkach ją puścił. Po prostu wypuścił z wysokości pięciu metrów. Chwała Bogu za mój instynkt. Blondynka wylądowała na miękkim materacu. Była oszołomiona i przerażona, ale przytomna. Wściekłe stworzenie odleciało, a potem otoczyła nas jasność. Aaron podbiegł do swojej siostry.
- To to mnie zaatakowało! - Krzyknęła Olive. - Wtedy w lesie! Już pamiętam!
McGonagall zabrała ją na rozmowę. Jednym zaklęciem posprzątano salę, a Annie została wyniesiona. Jej brat poszedł z nią. Nam kazano bawić się dalej, ale nikt nie potrafił dalej bawić się normalnie. Podbiegłam do moich przyjaciółek.
- Nic wam się nie stało? - Zapytałam. Dziewczyny spojrzały po sobie.
- Wszyscy cali. - Powiedziała Mary.
- Chyba zgubiłam gdzieś różdżkę. - Szepnęła Nathalie. Zaczęłyśmy się rozglądać, ale zguby nie znalazłyśmy. Powiedziałam jej, że jest szansa, że znajdzie się jutro. Jakoś w to nie wierzyła.
***
Odprowadzałam Nathalie do jej wieży po balu. Było już grubo po północy. Podejrzewałam drugą - trzecią godzinę. Molly i Mary zmyły się z balu dużo przed nami, jakoś po pierwszej. Lauren nadal została, ta dziewczyna miała więcej energii niż cała fabryka. Po ostatnich wydarzeniach obawiałam się o moją przyjaciółkę, szczególnie że została pozbawiona różdżki, więc postanowiłam ją odprowadzić. Carter obawiała się o mnie, ale uspokoiłam ją. Ja sobie poradzę. 
- Dzięki za... - Zawahała się chwilę. - Za wszystko. Sukienkę, odprowadzenie, za rady... Za wszystko.
- Lepiej w niej wyglądasz. - Zapewniłam. - Nie ma za co. - Uśmiechnęła się blado i zastukała w kołatkę, która natychmiast ożyła.
- Co się stało z tym czarnym aniołem co zleciał na ziemię? - Zaskrzeczała kołatka.
- Wiem tylko tyle, że o odpowiedź pytać trzeba Helenę. - Bez wahania zrymowała Nathalie i drzwi się otworzyły. Resztką siły wydobyłam z siebie głos.
- Nathalie zaczekaj! - Krzyknęłam, a dziewczyna odwróciła się i posłała mi pytające spojrzenie. - Ta zagadka. Możesz ją powtórzyć. - Aż piekło mnie z podniecenie. Może jednak znalazłam odpowiedź?
- Oczywiście. - Powiedziała zdezorientowana. - Co się stało z tym czarnym aniołem co zleciał na ziemię. Wiem, że o odpowiedź trzeba pytać Helenę. - Cały czas patrzyła na mnie podejrzliwie. - A o co chodzi? Jeśli mogę zapytać.
- Oczywiście. Po prostu słyszałam coś kiedyś o jakimś czarnym aniele. - Nie chciałam jej okłamywać, ale musiałam. Nie mogłam zawieść moich byłych przyjaciół. - Nie mogłam tego zrozumieć, bo byłam mała. - Uśmiechnęłam się. Ona też. 
- Też do końca nie wiem o co chodzi. To o czymś co działo się dawno. Dlatego trzeba pytać Helenę. Przeczytałam kiedyś, że znała jakiegoś "Czarnego Anioła". 
- Jaką Helenę? - Do rozwiązania jednej zagadki brakowało mi tylko tego.
- Helenę Ravenclaw. Jeśli chcesz możemy z nią porozmawiać, ale dopiero po przerwie świątecznej. I chyba moja koleżanka, Hana też kiedyś się nad tym zastanawiała. Może pójść z nami?
- Oczywiście. - Wydaje mi się, że to nie do mnie należała decyzja. W końcu zaproponowała to Nathalie, więc oczywiście nie miałam nic przeciwko. Nawet jakbym miałam to nie kulturalnie było pokazywać swoje niezadowolenie. Pożegnałam dziewczynę i zawlekłam się do swojego pokoju. Nie wiem czy w stanie takiego zmęczenia potrafiłabym wygrać jakiś pojedynek. Na szczęście nie musiałam się przekonywać. W dormitorium rzuciłam się na swoje łóżko. Lauren nadal nie było. Nie miałam czasu się tym przejmować, ponieważ od razu zasnęłam. Spałam w sukience i ciepłym, futrzastym, ciepłym, elfickim bolerku.
***
Następnego dnia rano wszyscy żyli wczorajszymi wydarzeniami. Ale ja miałam w głowie tylko to, że dziś zobaczę moją rodzinę. Będę mogła znów porozmawiać z Maddie i Ianem. Z powodu balu, przezornie zorganizowali dwa pociągi. O siódmej i czternastej. Nie pożegnałam się z nikim, bo byłam prawie sama na wczesnym śniadaniu. Kiedy schodziłam ze schodów ciągnąc za sobą kufer, spotkałam jedną znajomą twarz.
- Z Annie lepiej? - Zapytałam chłopaka, który właśnie schodził na dół. Westchnął ciężko.
- Nadal oszołomiona, ale powraca do zdrowia. Jedziesz zaraz? - Popatrzył na mój kufer. Kiwnęłam głową. - Pomogę ci. - Złapał za drugi uchwyt.
- Nie trzeba. - Powiedziałam szybko.
- A właśnie, że trzeba. - Pożegnałam się z nim przy powozie, a potem odjechałam. Pół godziny później siedziałam już w pociągu. Lokomotywa wiozła tylko jeden wagon, a ja i tak siedziałam sama. Nie mogę się doczekać spotkania  z rodziną.
~♥♥♥~ 
TA DAM!!!
Następny rozdział będzie rozdziałem specjalnym rozdziałem.
A mianowicie:
.
.
.
.
Gwiazdka w Salem!!!
Tradycje itp.

Komentujcie!
- A

10 komentarzy:

  1. Hej :)
    Oj dawno mnie tu nie było.
    To może skomentuje wszystko razem :)
    Ta noc czy tam dzień w towarzystwie elfów był mega. Nie rozumiem dlaczego Alicja ich nie polubiła. Mam nadzieję, że to się zmieni, zwłaszcza teraz gdy Alicja dostała tą piękną suknie od Legolasa. Właśnie Legolas ta akcja w świecie elfów z orkami mega. Na początku nie ogarniałam co się dzieję, ale gdy to zrozumiałam to odrazu wszystko przypadło mi do gustu.
    Wracając może do tego rozdziału to ten moment z ptakiem ... To on zaatakował Olivie?! Mimo wszystko mam nadzieję, że Selene wszystko będzie ok. Było kilka literówek, ale ty wiesz, że ja na nie niezbyt zwracam uwagę :)
    Pozdrawiam i życzę ogromu weny :)
    Ps. Sory, że tak bez ładu i składu, ale brak weny na cokolwiek :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten ptak zaatakował Olive.
      Chyba mam coś nieprzeczytane u ciebie. Jak znajdę czas (o ile znajdę) to wpadnę, ale ostatnio mam "małe" urwanie głowy.
      -A

      Usuń
  2. Dobra, wiem, że długo mnie tu nie było i w ramach rekompensaty walnę tu duugi komentarz.
    Jeszcze nie wiem kiedy, ale to zrobię
    Możesz spodziewać się mnie w weekend albo w piątek.
    Pozdrawiam i przepraszam,
    Karolina :> ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!
      Witam szanowną autorkę tego bloga!
      Na początku zacznę od tego, że elfy w opowiadaniach to nie bardzo moje klimaty. Ale przeczytałam. Dzisiaj mam dzień bez hejtowania! Tylko komplementuje ;)
      Wiesz, że piszesz ciekawie i potrafisz zainteresować czytelnika, więc nie będę Ci tego pisać :D
      Tak jak mówiłam, elfy to nie moje klimaty. Mówiłam, że nie będę krytykować, ale muszę Ci to napisać.
      Wiedz, że jestem bardzo wymagająca, jeżeli chodzi o pisanie i czytanie tego, co już ktoś napisał.
      Nie bardzo przypadło mi do gurtu to, że imiona, że są takie, jak w filmach, serialach, czy książkach, które czytasz. To była Twoja wizja, okej, ale ja czegoś takiego akurat nie lubię. Trochę mnie to odstrasza.
      Mimo wszystko rozdział był ciekawy. Podoba mi się Twój styl.
      I wszystkie teorie spiskowe o Olive diabli wzięli! To jednak był ptak.
      Ja mam nadzieję, że z Sel wszystko okej. Szkoda mi jej. Polubiłam ją :p
      Pozdrawiam,
      Karolina <3
      PS. Komentarz może nie jest taki dług, jak chciałam, ale Ty wiesz, że świetnie piszesz :x

      Usuń
    2. Szczerze? Wprowadziłam elfy kiedy obejrzałam Władcę Pierścieni w telewizji. Przypomniało mi się jak to lata świetle temu przeczytałam książki i miałam taką fazę, że musiałam je wstawić. A potem wszystko przeszło, a wątek został.
      Dziękuję za komentarz!

      L.B.

      Usuń
  3. Dzień dobry, sprawdź swojego maila :)
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń

Czytasz ---> Komentujesz ---> Motywujesz!