Rozdział 2
"Kochany pamiętniku, dziś będzie inaczej. Musi być. I wszyscy mi uwierzą. Będę mówić: „W porządku, dzięki. Czuję się lepiej”. Już nie będę smutną sierotką. Zacznę od zera, zostanę kimś nowym. I przetrwam." - Elena Gilbert
*
Jeśli jeszcze raz ktoś we mnie zwątpi, to zaskoczę go ponownie!
**
**
Chciałam zdjąć już tiarę, ale usłyszałam:
- Zaczekaj! Stop! Pomyłka. - cała sala wstrzymała oddech. Krukoni opadli na krzesła. A ja czułam, że płonę. - GRYFFINDOR! - odszukałam nowych znajomych. James i David buchali szczęściem głośno mi klaszcząc, a Rose nagle zmarkotniała. Szybkim krokiem udałam się do stołu mojego nowego domu. Chłopaki machnęli ręką, żebym usiadła koło nich. Z wysoko uniesioną głową usiadłam na proponowanym miejscu i zignorowałam prychnięcie ciemnowłosej. Doczekałam zakończenia przydziału, a gdy wszyscy usiedli przy swoich stołach, dosłownie rzuciłam się na jedzenie. Indyk, ziemniaki opiekane, warzywa robione na parze, pomidorowa, deser lodowo owocowy... Po tym wielkim obżarstwie nadszedł czas na udanie się do dormitorium.
- Jestem profesor McGonagall. A to jest Mary Simpson. Oprowadzi cię. - powiedziała kobieta i poszła. Ja natomiast poszłam za Mary.
- Jak już wiesz jestem Mary Kate. - dziewczyna miała delikatny, cienki głos - A ty jesteś Alicja?
- Mhm. - odpowiedziałam i oglądałam się wokoło. Zamek był piękny, ogromny i mroczny.
- Będziemy w jednym dormitorium. Mieszkać jeszcze będzie z nami Rose Davis i Lauren Thomas. - na to pierwsze nazwisko aż drgnęłam.
- Będziemy mieszkać z Rose? Przyjaciółką takich dwóch chłopaków, Jamesa i Davida?
- Tak. Wiem, że ona jest nie miła i przerażająca, ale skoro James się z nią przyjaźni nie może być taka zła. - imię chłopaka wypowiedziała z rozmarzeniem. Oho, ktoś tu się komuś podoba. - Na naszym roku jest jeszcze James Potter, David McKonley, Mark Owen i Luis Kerry z Gryffindoru oraz moja przyjaciółka, Nathalie Carter z Ravenclawu. Pewnie byś się z nią zaprzyjaźniła gdybyś była tam. Swoją drogą to ciekawa historia. Chciałaś już iść, a nagle... - nie wytrzymałam. Nikt nie będzie ze mnie szydzić ani wytykać mnie palcami.
- Jeśli ci coś przeszkadza to sama wynoś się do Ravenclawu. - syknęłam i odwróciłam głowę. Dziewczyna widocznie się zmieszała.
- Przepraszam. - wyjąkała - Nie oto mi chodziło. To było po prostu... ciekawe. - spojrzałam na nią. Widocznie kuliła się w sobie i nie wyglądała na wredną, ale na ciekawą.
- To ja przepraszam. Nie powinnam się tak unosić. Ale to mnie przytłacza. - nie wiem kiedy się tak otworzyłam, ale wolałam się zamknąć niż będzie za późno. Mary Kate patrzyła na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili spuściła wzrok. Dalej nie zamieniłyśmy już słowa, aż do portretu kobiety w różowej sukni. Zatrzymałyśmy się przed nią.
- Ja też jestem zagubiona. Chociaż jestem tu już trzeci rok. - szepnęła, a ja chciałam jej zadać jeszcze tyle pytań, ale po chwili powiedziała głośniej - Odwaga lwa. To hasło musisz je wypowiedzieć jeśli chcesz wejść. - zwróciła się do mnie. Portret odskoczył, a my weszłyśmy do ogromnego pokoju w barwach czerwieni i złota. W środku była masa ludzi, a Mary Kate na ich widok jeszcze bardziej skuliła się w sobie. Spośród masy chłopaków udało mi się wyłowić jasne włosy Davida i ciemne oczy Jamesa. - To Pokój Wspólny, a tam są drzwi do dormitoriów dziewczyn. - udałyśmy się do tych drzwi i je otworzyłyśmy. Weszłyśmy na schody i znalazłyśmy się na wyższym piętrze. Było tam troje drzwi oznaczone napisami: Rok I, Rok II, Rok III, a dalej schody prowadzące zapewne do pokoji starszych klas. Blond włosa zbliżyła się do drzwi i powiedziała - Witaj w dormitorium trzeciego roku. - weszłam pierwsza i znalazłam się w małym, ale przytulnym pokoiku z czterema łożami, czterema kuframi i mnóstwem okien i okienek. Na jednym z nich siedziała cicha woda, Rose Davis. Gdy weszłyśmy spojrzała na mnie z nienawiścią.
- Też się cieszę, że cię widzę. - powiedziałam, a jej oczy zapłonęły wrogością i gniewem. Rose gwałtownie wstała i wyciągnęła różdżkę, celując nią proste we mnie. Mary Kate pisnęła i odsunęła się pod ścianę. - Nic mi nie zrobisz tym. - rzekłam zuchwale. Szatynka już chciała zapytać "czemu", ale ja wyszeptałam zaklęcie pod nosem. W jednej chwili jej różdżka wyleciała przez otwarte okno. Dziewczyna szeroko otworzyła usta. - Temu. - powiedziałam podnosząc brwi do góry i się uśmiechając złośliwie. Dziewczyna zrobiła krok do przodu. Simpson pisnęła. Davis już miała się na mnie rzucić, ale otworzyły się drzwi. Wskoczyła przez nie szatynka, uśmiechała się przyjaźnie.
- Rose dopiero zaczął się rok szkolny, a ty już atakujesz innych. - zawołała wesoło. Była mulatką i zgaduję, że nazywa się... - Jestem Lauren Thomas. Mówią na mnie Panienka Livvi*! Ta w kącie to Lady Mania*, a twój oprawca to...
- Nie wolno ci tego powiedzieć. - wysyczała ciemno włosa. Wzrok był pełen nienawiści.
- Różyczka! - pisnęła radośnie i uchyliła się od ciosu - Och, Rosemary umiej się bawić. - nie wiedziałam, że ma na imię Rosemary. Dość niespotykane imię. Dziewczyna rzuciła parę przekleństw i wyszła, zostawiając same mnie, Lauren i Mary Kate.
- Ona taka już jest. Trzeba nauczyć się z nią żyć. - szepnęła blondynka. Mulatka natomiast uśmiechnęła się - Livvi też ma swoje wady, ale ma o wiele więcej zalet. I Rose też. Trzeba tylko nauczyć się to dostrzegać. - wszystkie zamilkłyśmy i spoważniałyśmy. To było takie mądre i filozoficzne. Lubię takich ludzi. Ludzi mądrych, optymistów.
- No co?! - spytałam, a raczej wysyczałam pytanie. Oni otworzyli szeroko oczy, zerknęli na siebie. Pierwszy ocknął się James. David otrząsnął się dopiero po tym, jak dostał kuksańca od Pottera.
- Bo wyglądasz na wściekłą, bardzo wściekłą. - ostrożnie podjął temat ciemnowłosy. Spojrzałam na niego, ale zaraz przeniosłam wzrok na jasnowłosego, który postanowił kontynuować.
- Nigdy taka wściekła nie byłaś. Co się stało? - spytał delikatnie. Spojrzałam na chłopaków i wypuściłam powietrze. Podniosłam wzrok i zaczęła.
- Nasza kochana Alicja się stała. Wredna szmata pojawia się nie wiadomo skąd i popisuje się jak może, robi przedstawienie przed całą szkołą. A na koniec szydzi ze mnie!
- Ona nie zrobiła tego specjalnie, nie chciała, żeby z tiarą tak wyszło... - stanął w jej obronie James.
- A skąd możesz to wiedzieć! Jest wredną suką...
- Nie bądź taka krytyczna. - tym razem odezwał się David - Nie znasz jej.
- Bo wy ją znacie! A zresztą, wypchajcie się! - krzyknęłam i wybiegłam z pokoju. Wszystkie oczy były skierowane na mnie. Chłopaki jeszcze coś krzyczeli, ale ja nie słuchałam...
Obudziło mnie jakieś stukanie. Powoli podniosłam się. Przetarłam oczy i zobaczyłam sprawcę. W okno pukała mała, brązowoczarna sowa. Wstałam i otworzyłam jej okno, żeby nie obudziła reszty dziewczyn. Wleciała i usiadła na łóżko Thomas, której o dziwo już nie było. Weszłam do łazienki, ale tam też jej nie znalazła. Zrezygnowana położyłam się na łóżku, a potem poszłam się ubrać i uczesać. Szata czarna z czerwonymi naszywkami. czerwony krawat, czarne rajstopy, biało-czarne buty oraz kucyk - mój dzisiejszy wygląd. Kiedy wychodziłam z łazienki, Mary Kate czekała, żeby wejść do łazienki, a Rose powoli zwlekała się z łóżka. Wyszłam z dormitorium i zeszłam do Pokoju Wspólnego. Prawie wpadłam na Jamesa, który akurat również schodził.
- Przepraszam. - powiedzieliśmy równocześnie i uśmiechnęliśmy się. Chciałam już iść, ale mnie zatrzymał, łapiąc za nadgarstek. Obrócił mnie twarzą do siebie.
- Zaczekaj. Może pójdziemy razem na śniadanie. Jesteś nowa, a ta szkoła jest naprawdę wielka. - powiedział, a ja skinęłam głową.
- Okey, ale nie traktuj mnie jak małe dziecko. - dodałam gdy podbiegł, żeby otworzyć przed mną drzwi. Mimo wszystko, lepiej poczułam się, gdy to zrobił. Chyba mnie lubi. - Gdzie David?
- Zszedł przed chwilą. Miał na mnie poczekać, ale najwidoczniej coś musiało mu przeszkodzić.
- Nie wiesz, czy przypadkiem Rosemary nie chce mnie zabić? - spytałam, a on parsknął śmiechem
- Nie wydaje mi się, ale była wczoraj naprawdę wściekła. - nadal się uśmiechał, a spoważniał - Myślisz, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić? - to pytanie całkiem zwaliło mnie z nóg.
- Nie wiem... - wyjąkałam - Skąd to pytanie? - spytałam szybko
- Polubiłem cię i mam nadzieję, że nie jesteś taka jak mówi Rose. - nie wiem kiedy zaczęliśmy tak szczerze rozmawiać. Nie wiem też, czemu boję się dalszej tej rozmowy...
- Jaka? - zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Mimo, że nie byłam niska, ale nie byłam też wysoka, to James'owi dostawałam tylko do nosa, więc musiałam zadzierać głowę.
- Fałszywa. Jak się jest mną, to naprawdę trudno znaleźć prawdziwych przyjaciół. To mnie wkurzyło. Kim on niby jest, że "trudno mu znaleźć prawdziwych przyjaciół"?! Też coś.
- A czemu? Jesteś taki sławny, czy to ta za długa grzywka pomieszała ci w głowie? - prychnęłam. On zrobił wielkie oczy. - Też coś! - krzyknęłam i szybko poszłam przed siebie, ale zatrzymał mnie ucisk na nadgarstku. Odwróciłam się.
- To naprawdę nie tak. Wytłumaczę... - to do cholery jak?!
- W takim bądź razie jak?! - spytałam, patrzył na mnie tymi wielkimi oczami, błagalnym wzrokiem
- Mój ojciec to Harry Potter. Chłopiec, który przeżył. Ten, który pokonał Sama-Wiesz-Kogo. Jak wszyscy o tym wiedzą, to uwierz, nie łatwo znaleźć prawdziwych przyjaciół. - czemu nagle zrobiło mi się głupio. Poniosłam wzrok. Nadal się we mnie wpatrywał.
- W porządku. I tak. - powiedziałam i ruszyliśmy dalej, mijałam te wszystkie piękne miejsc i wspominałam Salem. Tamtejsze piękne krajobrazy. Morza, góry, jeziora...
- Co tak? - chłopak zatrzymał się przed Wielką Salą, a ja zrobiłam to samo
- Myślę, że możemy się przyjaźnić. - poszłam dalej, a on za mną. Przez jego twarz przemknął uśmiech. Piękny, szeroki uśmiech. Udaliśmy się do stołu Gryfonów i usiedliśmy naprzeciwko Davida. Ten gdy zobaczył, że przyszliśmy razem, zrobił wielkie oczy odłożył kanapkę.
- Przyjaźnimy się. Uważam, że Alicja nie jest taka, jak twierdzi Rose. - wyprzedził mnie James, a ja tylko się uśmiechnęłam. Chwilę rozmawialiśmy o Hogwarcie. Chłopaki mi wszystko wyjaśnili. Jacy są nauczyciele, ich wymagania, sport, naukę itp.
- Czuję, że będzie nieprzyjemnie. - szepnął David, a my pokierowaliśmy się za jego spojrzeniem. W drzwiach stała Rosemary. Podchodziła do nas uśmiechnięta, przynajmniej do puki nie zobaczyła mnie. Podeszła do nas, była widocznie wściekła.
- Nie rozumiem. Czemu teraz wolicie tą szmatę, skoro ze mną przyjaźnicie się od pierwszej klasy? - zabolało...
* - dwie cudowne czytelniczki, które mam nadzieję, że nie obrażą się, że użyłam ich nikców.
- Też się cieszę, że cię widzę. - powiedziałam, a jej oczy zapłonęły wrogością i gniewem. Rose gwałtownie wstała i wyciągnęła różdżkę, celując nią proste we mnie. Mary Kate pisnęła i odsunęła się pod ścianę. - Nic mi nie zrobisz tym. - rzekłam zuchwale. Szatynka już chciała zapytać "czemu", ale ja wyszeptałam zaklęcie pod nosem. W jednej chwili jej różdżka wyleciała przez otwarte okno. Dziewczyna szeroko otworzyła usta. - Temu. - powiedziałam podnosząc brwi do góry i się uśmiechając złośliwie. Dziewczyna zrobiła krok do przodu. Simpson pisnęła. Davis już miała się na mnie rzucić, ale otworzyły się drzwi. Wskoczyła przez nie szatynka, uśmiechała się przyjaźnie.
- Rose dopiero zaczął się rok szkolny, a ty już atakujesz innych. - zawołała wesoło. Była mulatką i zgaduję, że nazywa się... - Jestem Lauren Thomas. Mówią na mnie Panienka Livvi*! Ta w kącie to Lady Mania*, a twój oprawca to...
- Nie wolno ci tego powiedzieć. - wysyczała ciemno włosa. Wzrok był pełen nienawiści.
- Różyczka! - pisnęła radośnie i uchyliła się od ciosu - Och, Rosemary umiej się bawić. - nie wiedziałam, że ma na imię Rosemary. Dość niespotykane imię. Dziewczyna rzuciła parę przekleństw i wyszła, zostawiając same mnie, Lauren i Mary Kate.
- Ona taka już jest. Trzeba nauczyć się z nią żyć. - szepnęła blondynka. Mulatka natomiast uśmiechnęła się - Livvi też ma swoje wady, ale ma o wiele więcej zalet. I Rose też. Trzeba tylko nauczyć się to dostrzegać. - wszystkie zamilkłyśmy i spoważniałyśmy. To było takie mądre i filozoficzne. Lubię takich ludzi. Ludzi mądrych, optymistów.
~.~
Jak ona tak może? Przychodzi sobie, nikt nie wie skąd, zaczepia moich przyjaciół. popisuje się zdolnościami, a na koniec robi przedstawienie, gdy wszyscy są w sali. Co to za tupet! Weszłam do Pokoju Wspólnego. Godzina 20:24, a prawie wszyscy już w pokojach. Dziwne. Może chcą się rozpakować. Przy jednym stole siedzieli Mark, Luis, Sara, przyjaciółka chłopaków z IV roku oraz Tina, siostra Marka. Przy następnym siedzieli Gryfoni z V i VI roku, natomiast VII klasę słychać było w dormitorium, pewnie prywatna impreza. Przy małym stoliczku, przy kominku, gdzie stała kanapa i trzy fotele, siedzieli James Potter, syn TEGO Pottera i David McKonley, siostrzeniec Vanessy Smith. TEJ ścigającej "Gwiazd z Sweetwater". Usiadłam na fotelu pomiędzy nimi, a oni gwałtownie zamilkli. Super! Po prostu zaczęłam ten rok zajebiście. Jak tak ma być przez cały rok to ja się zabiję! Spojrzałam na nich lodowatym wzrokiem.- No co?! - spytałam, a raczej wysyczałam pytanie. Oni otworzyli szeroko oczy, zerknęli na siebie. Pierwszy ocknął się James. David otrząsnął się dopiero po tym, jak dostał kuksańca od Pottera.
- Bo wyglądasz na wściekłą, bardzo wściekłą. - ostrożnie podjął temat ciemnowłosy. Spojrzałam na niego, ale zaraz przeniosłam wzrok na jasnowłosego, który postanowił kontynuować.
- Nigdy taka wściekła nie byłaś. Co się stało? - spytał delikatnie. Spojrzałam na chłopaków i wypuściłam powietrze. Podniosłam wzrok i zaczęła.
- Nasza kochana Alicja się stała. Wredna szmata pojawia się nie wiadomo skąd i popisuje się jak może, robi przedstawienie przed całą szkołą. A na koniec szydzi ze mnie!
- Ona nie zrobiła tego specjalnie, nie chciała, żeby z tiarą tak wyszło... - stanął w jej obronie James.
- A skąd możesz to wiedzieć! Jest wredną suką...
- Nie bądź taka krytyczna. - tym razem odezwał się David - Nie znasz jej.
- Bo wy ją znacie! A zresztą, wypchajcie się! - krzyknęłam i wybiegłam z pokoju. Wszystkie oczy były skierowane na mnie. Chłopaki jeszcze coś krzyczeli, ale ja nie słuchałam...
~.~
Po godzinie tłumaczenia, jak to jest uczyć się w Salem, wreszcie umyłam się i położę się spać. Zasłoniłam kotary mojego łóżka. Blondynka i ciemnowłosa już spały, ale Rose nadal się nie pojawiła, odkąd wyszła jakąś godzinę temu. Zgasiłam światło i położyłam się spać. Nagle otworzyły się drzwi i weszła przez nie Davis. Słyszałam ciche chlipanie, więc uchyliłam kotarę i wyjrzałam. Na łóżku leżała dziewczyna i płakała. Schowałam się, niech nie wie, że ją widziałam...Obudziło mnie jakieś stukanie. Powoli podniosłam się. Przetarłam oczy i zobaczyłam sprawcę. W okno pukała mała, brązowoczarna sowa. Wstałam i otworzyłam jej okno, żeby nie obudziła reszty dziewczyn. Wleciała i usiadła na łóżko Thomas, której o dziwo już nie było. Weszłam do łazienki, ale tam też jej nie znalazła. Zrezygnowana położyłam się na łóżku, a potem poszłam się ubrać i uczesać. Szata czarna z czerwonymi naszywkami. czerwony krawat, czarne rajstopy, biało-czarne buty oraz kucyk - mój dzisiejszy wygląd. Kiedy wychodziłam z łazienki, Mary Kate czekała, żeby wejść do łazienki, a Rose powoli zwlekała się z łóżka. Wyszłam z dormitorium i zeszłam do Pokoju Wspólnego. Prawie wpadłam na Jamesa, który akurat również schodził.
- Przepraszam. - powiedzieliśmy równocześnie i uśmiechnęliśmy się. Chciałam już iść, ale mnie zatrzymał, łapiąc za nadgarstek. Obrócił mnie twarzą do siebie.
- Zaczekaj. Może pójdziemy razem na śniadanie. Jesteś nowa, a ta szkoła jest naprawdę wielka. - powiedział, a ja skinęłam głową.
- Okey, ale nie traktuj mnie jak małe dziecko. - dodałam gdy podbiegł, żeby otworzyć przed mną drzwi. Mimo wszystko, lepiej poczułam się, gdy to zrobił. Chyba mnie lubi. - Gdzie David?
- Zszedł przed chwilą. Miał na mnie poczekać, ale najwidoczniej coś musiało mu przeszkodzić.
- Nie wiesz, czy przypadkiem Rosemary nie chce mnie zabić? - spytałam, a on parsknął śmiechem
- Nie wydaje mi się, ale była wczoraj naprawdę wściekła. - nadal się uśmiechał, a spoważniał - Myślisz, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić? - to pytanie całkiem zwaliło mnie z nóg.
- Nie wiem... - wyjąkałam - Skąd to pytanie? - spytałam szybko
- Polubiłem cię i mam nadzieję, że nie jesteś taka jak mówi Rose. - nie wiem kiedy zaczęliśmy tak szczerze rozmawiać. Nie wiem też, czemu boję się dalszej tej rozmowy...
- Jaka? - zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Mimo, że nie byłam niska, ale nie byłam też wysoka, to James'owi dostawałam tylko do nosa, więc musiałam zadzierać głowę.
- Fałszywa. Jak się jest mną, to naprawdę trudno znaleźć prawdziwych przyjaciół. To mnie wkurzyło. Kim on niby jest, że "trudno mu znaleźć prawdziwych przyjaciół"?! Też coś.
- A czemu? Jesteś taki sławny, czy to ta za długa grzywka pomieszała ci w głowie? - prychnęłam. On zrobił wielkie oczy. - Też coś! - krzyknęłam i szybko poszłam przed siebie, ale zatrzymał mnie ucisk na nadgarstku. Odwróciłam się.
- To naprawdę nie tak. Wytłumaczę... - to do cholery jak?!
- W takim bądź razie jak?! - spytałam, patrzył na mnie tymi wielkimi oczami, błagalnym wzrokiem
- Mój ojciec to Harry Potter. Chłopiec, który przeżył. Ten, który pokonał Sama-Wiesz-Kogo. Jak wszyscy o tym wiedzą, to uwierz, nie łatwo znaleźć prawdziwych przyjaciół. - czemu nagle zrobiło mi się głupio. Poniosłam wzrok. Nadal się we mnie wpatrywał.
- W porządku. I tak. - powiedziałam i ruszyliśmy dalej, mijałam te wszystkie piękne miejsc i wspominałam Salem. Tamtejsze piękne krajobrazy. Morza, góry, jeziora...
- Co tak? - chłopak zatrzymał się przed Wielką Salą, a ja zrobiłam to samo
- Myślę, że możemy się przyjaźnić. - poszłam dalej, a on za mną. Przez jego twarz przemknął uśmiech. Piękny, szeroki uśmiech. Udaliśmy się do stołu Gryfonów i usiedliśmy naprzeciwko Davida. Ten gdy zobaczył, że przyszliśmy razem, zrobił wielkie oczy odłożył kanapkę.
- Przyjaźnimy się. Uważam, że Alicja nie jest taka, jak twierdzi Rose. - wyprzedził mnie James, a ja tylko się uśmiechnęłam. Chwilę rozmawialiśmy o Hogwarcie. Chłopaki mi wszystko wyjaśnili. Jacy są nauczyciele, ich wymagania, sport, naukę itp.
- Czuję, że będzie nieprzyjemnie. - szepnął David, a my pokierowaliśmy się za jego spojrzeniem. W drzwiach stała Rosemary. Podchodziła do nas uśmiechnięta, przynajmniej do puki nie zobaczyła mnie. Podeszła do nas, była widocznie wściekła.
- Nie rozumiem. Czemu teraz wolicie tą szmatę, skoro ze mną przyjaźnicie się od pierwszej klasy? - zabolało...
~*~
* - dwie cudowne czytelniczki, które mam nadzieję, że nie obrażą się, że użyłam ich nikców.
Witajcie!
Na wstępie chcę przeprosić, ponieważ dawno nie było rozdziału
Nie było go ani na jednym, ani na drugim blogu.
To dlatego, że na święta pojechałam do babci
i nie wzięłam laptopa.
Wybaczycie?
A tak w ogóle,
to jest najdłuższy rozdział jaki napisałam.
Rozdział dedykuję: Panienka Livvi i Lady Mania
Pozdrawiam :*
Alicja
Pierwsza!
OdpowiedzUsuń*W kącie
UsuńWitam!
Ten rozdział moim skromnym zdaniem jest zajebisty! Myślałam, że będzie nudno jak trafi do Ravenclaw, a tu proszę!
,,Chciałam zdjąć już tiarę, ale usłyszałam:
- Zaczekaj! Stop! Pomyłka. - cała sala wstrzymała oddech. Krukoni opadli na krzesła. A ja czułam, że płonę. - GRYFFINDOR!"
This is mój ulubiony moment w tej notce ;3
Bardzo, ale to bardzo mnie zszokowałaś i chyba nie tylko mnie. Wszyscy myśleli, że na sto procent będzie Krukonką, lecz tiara (Ty) chciała inaczej. I dobrze!
Ta Rose jest psychiczna... Przepraszam bardzo kto nazywa dziewczynę, której się nie zna ,,szmatą"?
Mam nadzieję, iż Alicja będzie na jej obelgi odpowiadać ciętymi ripostami, a nie beczeć gdzieś w kącie jak to w większości (niestety) blogów bywa. Hi, hi! Czy niedługo będzie więcej Jalicji? (Dla niewiedzących James&Alicja).
Ogólnie rzecz biorąc całkiem ciekawie napisany rozdział. Nie wiem co napisać więcej, więc... Życzę weny oraz czekam na nn!
Sonrisa
Błąd zaraz poprawią :-D
UsuńO to mi chodziło, żeby zaskoczyć wszystkich. Nawet przed przeczytaniem komentarzy, stwierdziłam, że tiara się pomyli. O tym czemu Rose tak robi, dowiemy się, ale za hen, hen, hen i jeszcze dłużej czasu. Alicja na pewno nie będzie stała sobie cichutko. Będzie się odgryzać, ale niech mi przyjdą do głowy jakieś riposty. Co do Jalicji to na razie para przyjaciół. NA RAZIE.
Alicja
Rozdział boski! Jak zawsze zresztą. Rose... Hm... Zawsze musi się trafić jakaś psychiczna. Rozdział po prostu boski! Pozdrawiam i życzę weny ~Dorcas
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńAlicja
Wrócę jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć. Obrazić się? Za to, że jest się bohaterką w tak cudownym opowiadaniu? Normanie, aż się wzruszyłam naprawdę ♥ Jestem w Hogwarcie :D i jestem ciekawa jak "mnie" opiszesz XD Jaki "będę" mieć charakter itp. :D Jezu, jejku naprawdę dziękuję! Za dedykację również!
UsuńA teraz o rozdziale!
Bomba! Alicja mnie coraz bardziej zaskakuje! Zaklęcie baz użycia różdżki! Czuję, że jeszcze coś namiesza w Hogwarcie! I ta zmiana, nie Ravenclaw tylko Gryff 0.0 Haha cały czas mnie zaskakujesz!
A Rose....cóż zdarzają się czasem wredni, upierdliwi i NAJGORSI ludzie :C Każdy zna chyba chociaż jednego takiego :C
No, ale żeby tak mówić o Alicji to już przesada, nawet jej nie zna :)
I James ♥ Przyjaźń? Mrrr i co jeszcze? XD
Rozdział jedynym słowem Boski!
Życzę weny i pozdrawiam Mania :*
Zaklęcia bez różdżki to tylko początek :-)
UsuńA kiedyś, hen, hen, hen w przyszłości, zdradzę wam jej zachowanie...
Alicja
Sorki, ale net mi nawalał :/
OdpowiedzUsuńJednak Gryffindor! *fajerwerki* Rose chyba się przekona, a przynajmniej mam taką nadzieję. I Alice i James są przyjaciółmi ^^
Krótki, ale się streszczam :/ Mam nadzieję, że wybaczysz.
Potopu weny
Aria
Są przyjaciółmi, bynajmniej na razie... Ja nic nie zdradziłam!
UsuńAlicja
Jak reszta będzie taka jak do tej pory to będzie bestseler
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńO rany! Muszę przyznać, że jął przeczytałam rozdział to nadal myślałam o tym co się wydarzyło. Nagła zmiana decyzji z Ravenclawu na Gryffindor. Nigdy chyba w historii Hogwartu tak się nie stało. Niech Ali czuje się zaszczycona :D Nie wiem dlaczego, ale bardzo polubiłam Rose. Jest taka wredna i z ciciętymi ripsotami (chyba) i umie komuś dogadać. To jest prawdziwa laska. Mrrrrrrr James proponuje Ali przyjaźń, a takie zachowanie prowadzi chyba do jednego ^^ I na sam koniec zostawiałam gwóźdź programiu, przynajmniej dla mnie :p Lauren ma przezwisko Panienka Livvi. Oooooo! Nawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło. Normalnie uderzenie gorąca w serduszku <3 Oczywiście, że się nie obrażę, bo to wielki zaczyt mnie spotkał :) Jestem w twoim opowiadaniu! (nie wiem jak to lepiej mam ująć xd) Zaciekawiła mnie postać Ren. Mogę tam mówić w skrócie na Lauren, albo naprzykład Livvi. Jeju jaram się normalnie! Jestem nienormalna, ale dosłownie jestem taka happy. Poprawiłaś mi humor! :* Dobra już się nie mogę doczekać jak przedstawisz tą postać. Czekam na ro niecierpliwie, bo jak na razie jest ona dość podoba do mnie xd
Okey. Koniec. Stop. Zamykam się.
Lecę teraz do kolejnego rozdziału
Livvi *która się jara jak kopara*
A! Dziękuję bardzo gorąco za dedykacje kochana <3 Tak bardzo mi miło, znowu ~.~
UsuńCudnie piszesz <3 A tak poza tym... Jak?! Jak tiara mogła zmienić decyzję?! Totalnie zbilaś mnie z tropu... Ravenclaw, Gryffindor... A według mnie i tak powinna trafić do Slytherinu i koniec kropka. Rose też nie pasuje do domu lwa... Ale robi się coraz ciekawiej ^^ /Liseg
OdpowiedzUsuńNie mogłam dać jej do Slythrinu, iż ponieważ ona jest moim odzwierciedleniem, a co najważniejsze: James był w Gryffie i zupełnie go nie widziałam w domu węża. - A
Usuń