niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 8

~James~
- To Albus Potter i Scorpius Malfoy. - uskarżył ojciec, a cała sala wstrzymała oddech. - Zrobili to razem! - mój brat wyglądał na przerażonego, a Malfoy na wściekłego.
- Super... - mruknąłem, a Rose i David spojrzeli na mnie. Odszukałem Alicję. Myślała nad czymś i to mocno. Potem spojrzała na Albusa, który siedział niedaleko niej i zrobiła coś niesamowitego. Wysunęła się troszeczkę i dotknęła dyskretnie jego ramię. Jego przerażenie od razu zmalało. Uspokoił się i normalnie słuchał ojca, który jeszcze pierdolił jakieś głupoty. O co chodzi? Ten gest został zauważony nie tylko przez mnie. Patrzyła na nią Hana, David i Damon, ten głupi Ślizgon. Skąd się znają? A może to tylko przypadek.
~Albus~
O cholera! To nie ja. Co ten idiota  naopowiadał kiedy był mną. Nagle poczułem czyjś dotyk i nienaturalnie szybko się uspokoiłem i wtedy napłynęły wspomnienia.
Flashback
- James! Albus! - wołał nas ojciec, a my szybko przybiegliśmy - Chcecie pograć w Quiddich'a? - wyciągnął zza pleców trzy miotły. Krzyknęliśmy z radości tak głośno, że przerażona mama wybiegła z domu. Na nasz widok się uśmiechnęła. 
- Też gram. - pobiegła po swoją miotłę - To ja z kim? 
- Ja z tatą! - krzyknął James - Wygramy! - zwrócił się tym razem do niego.
- Nigdy nie lekceważ przeciwnika. - zwróciła się do niego matka. Byłem trochę zawiedziony, ale stwierdziłem, że trudno. Nie chciałem zrobić przykrości matce. Po chili zaczęliśmy grać. James miał kafla, ale mama mu go przechwyciła i strzeliła gola. Potem zdobył go ojciec, ale mama mu go odebrała i podała do mnie. James myślał, że łatwo odbierze mi piłkę. Kiedy leciał w moją stronę zrobiłem szybki unik, a on trafił w powietrze i prawie spadł z miotły. Korzystając z ich nieuwagi wbiłem gola. Ostatecznie mama złapała znicza i wynik był: 260 dla nas, a 190 dla nich. 
- Nigdy nie lekceważ przeciwnika, James. Nigdy. - usłyszałem jak szepcze mu matka.
Ktoś mnie zlekceważył. Ja jeszcze odkryję o kogo chodzi. Sam czy nie. Ojciec wróci taki jak był. Nawet nie dla mnie, nawet nie dla James'a. Dla mamy. Dla Lily. Spojrzałem na brata. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i mówiły: Uratujemy rodzinę.
~Alicja~
Ściskałam w dłoni list, który dała mi mama. Udało mi się użyć dotyku uspokajającego. Sukces! Stwierdziłam, że przeczytam go jeszcze raz.
Kochana Ali!
Wiesz co się dowiedziałam? Że moja matka była elfem. Szkoda, że wcześniej tego nie wiedziałam, ale na pewno nie powiedziałaby mi tego, kiedy miałam sześć lat. Pewnie chciałaby widzieć teraz nasze miny. Wracając do tematu, płynie w tobie 1/4 krwi elfa. Twoje moce będą słabe, ale na pewno nie spostrzegłaś się, że ich używasz. Będziesz mogła uspokajać dotykiem, troszeczkę kontrolować pogodę oraz leczyć. Szkoda, że nie jesteśmy krwi czystej, bo wtedy mogłybyśmy zajmować się żywiołami. Cóż, mam nadzieję, że nie długo normalnie porozmawiamy. Buziaki! - M
Czyli i tak jest dobrze... ale ja kontroluję żywioł. Nie widziałam innego wyjaśnienia na to co robię. Jestem elfem! Ciekawe, czy taki Legolas żył naprawdę? I czy istnieją takie wioski, i czy naprawdę są nieśmiertelne, i czy mają swój język albo mają szpiczaste uszy. Cholera, zamieniam się w Lauren. A tamto drugie sprawdzę później. Oczywiście zapytam wujka Google. Teraz muszę schować list. Nie powiem o tym. Mój sekret. List schowałam w poszewkę. Zawsze chowałam tam słodycze przed Maddie i Ian'em.
~James~
- Wydawało mi się, czy Alicja zrobiła coś z twoim bratem? - zapytał David, kiedy byliśmy w pokoju. Kiwnąłem tylko głową. - Jak? - a skąd mam wiedzieć?! Zmusiłem się do uprzejmości.
- Szczerze? Sam chciałbym wiedzieć. Może po prostu zapytam?
- Tak. Hej, wiem, że mnie nie nienawidzisz, ale może powiesz co do cholery zrobiłaś z moim bratem? - spojrzał na mnie i obaj się roześmialiśmy
- Damon też to widział. - David nagle zamarł - Ale to była mina... takiego podziwu...
- Podziwu? On i podziwianie kogoś? Chyba go pomyliłeś z kimś. Jak myślisz, co z tym zrobi?
- Pójdź i sam go zapytaj. Hej Damon. Czemu gapiłeś się na Alicję? Widziałeś coś nieprawdopodobnego. Coś takiego jak ten mugolski Intlernet? - znów wybuchliśmy śmiechem.
- Co takie śmieszne? Też się pośmieję! - do pokoju wpadła Rose, a my zamilkliśmy. Dziewczyna patrzyła na nas. - Co jest takie śmieszne? - zadała ponownie pytanie. Tym razem ostrzej.
- Mina Damon'a, kiedy dowiedział się, że zrobił to Malfoy, a on nie miał żadnego w tym udziału. - odpowiedział poważnie przyjaciel, a za chwilę wybuchliśmy śmiechem.
- Wyobrażam to sobie. - mówiła pomiędzy salwami śmiechu. Naprawdę uwielbiam Davida za jego zaradność.
~.~
- Kiedy mówiłam, że Rose Wesley jest na to za mądra i grzeczna, nie myślałam, że oskarżysz o to swojego syna! - wykrzyknęła Minerwa. Harry przerwał pakowanie się i spojrzał na kobietę.
- Myślisz, że była to łatwa decyzja? - powiedział spokojnie - Ale wiem, że to nie jego wina. Namówił go syn Malfoy'a.
- A właśnie. Czyś ty oszalał?! Przecież Dracon przewróci cały świat magii. Kiedy się o tym dowie będzie chciał zniszczyć ciebie i twoją rodzinę! - upomniała byłego ucznia - Odwołaj decyzję.
- Nie! Żadne z nas nie chce tu dłużej siedzieć. - wykrzyknął auror i powrócił do pakowania - A z tą fretką sobie poradzę. Nie raz z nim wygrałem. - powiedział zuchwale, a kobieta pokręciła głową. Po chwili uśmiechnęła się zwycięsko. - Co? - zapytał, a jego była nauczycielka wyciągnęła różdżkę i transmutowała go w osła.
- Jesteś tak uparty, Potter. Tak uparty. - odwróciła się, kiedy była w drzwiach - Spokorniej. Dla rodziny. - powiedziała z czymś w rodzaju troski i wyszła.
~Lauren~
- Musicie mi pomóc. To ważne. - przekonywałam dziewczyny, żeby pomogły mi śledzić pana Potter'a. Nathalie się ze mną zgadzała. W końcu to ona podsłuchała rozmowę, ale Mary Kate miała wątpliwości i nie chciała ustąpić. Ali nie było w pokoju. Znów gdzieś zniknęła, ale mam nadzieję, że pomoże mi następnym razem.
- To szef aurorów. Ten, który pokonał Czarnego Pana. Co to dla niego, żeby zobaczyć trzy małe czarownice, które go śledzą? - powtórzyła blondynka. Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Byłam naprzeciwko niej.
- Musimy pomóc. Przyjaźnię się z James'em od pieluch i nie mogę od tak patrzeć jak jego rodzina się rozpada. Jestem mu to winna. - czułam, że zaszkliły mi się oczy - Proszę... - powiedziała płaczliwie. Przyjaciółka mnie przytuliła, a zaraz dołączyła do nas Nath.
- Dobra. Chodźcie. - ustąpiła blondynka. Wyszłyśmy z dormitorium i skierowałyśmy się do pokojów gościnnych. Tata mi kiedyś mówił gdzie one są, więc ja prowadziłam. Simpson niestety nadal nie pozbyła się swoich obaw i ciągle się oglądała. Carter uważała, żeby przypadkiem nie stanąć głośno, a ja żeby nie zgubić drogi. W końcu doszłyśmy na trzecie piętro. Mieścił się tam obraz pewnych czarodziejów. Uściślając trojga. Lepiej znanych jako Złote trio. Coś świta? Tak stał tam Harry Potter, Hermiona Granger oraz Ron Wesley.
- Teraz trzeba tylko wypowiedzieć hasło. - odwróciłam się do przyjaciółek - Jakieś pomysły? - przez następne pół godziny wyczerpałyśmy zapas możliwych haseł.
- Możemy wracać? - jęknęła Mary - Robię się głodna. Mamy w pokoju jakieś czekoladowe żaby? - i w tym momencie obraz uskoczył. Uradowana podskoczyłam.
- Mary Kate Simspson, jesteś geniuszem. - wyszeptała Nathalie, a blondynka kiwnęła głową. Weszłyśmy do salonu, który miał chyba robić za Pokój Wspólny. Niestety nie było tam takiego samego układu. Było siedem schodów i każde chyba prowadziło do przynajmniej jednego pokoju dla gości. Rozejrzałam się po pokoju, a nagle z góry usłyszałyśmy podniesione głosy.
- To chyba on. Ale z kim on jest? - brązowowłosa spojrzała na schody, które prowadziły do jego pokoju.
- Nie wiem. - odpowiedziała jej nasza przyjaciółka. Ja się nie odzywałam. Tylko stałam tam, a potem rzuciłam się biegiem, żeby tam dotrzeć. Dziewczyny oczywiście za mną. Schody były drewniane i utrzymane w świetnym stanie, więc nie skrzypiały. Zatrzymałam się gwałtownie, ale Krukonka,która biegła za mną, wpadła na mnie i prawie spadła ze schodów. Na szczęście Mary złapała ją za ramię i nie pozwoliła upaść. Drzwi do dormitorium "wielkiego Harry'ego Potter'a" były otwarte. Chciałam podejść bliżej, ale przytrzymała mnie Mary.
- Tam jest lustro. - syknęła. Dopiero teraz przyjrzałam się otoczeniu. Miała rację. - Zobaczą nas, jeśli podejdziemy bliżej. - Carter kiwnęła głową. Stanęłyśmy jak bliżej się dało i przysłuchiwałyśmy się rozmowie. Była z nim dyrektorka, która w pewnym momencie rzuciła na niego jakiś czar. Szybko schowałyśmy się za szafą, która stała na korytarzu. McGonagall opuściła pomieszczenie i dumna zeszła na dół. Kiedy wychodziłam z kryjówki, potknęłam się i runęłam jak długa. Nie uszło to uwadze osła-aurora, który pięć sekund później zamienił się znów w człowieka. W tym czasie dziewczyny pomogły mi wstać i byłyśmy już u stóp schodów. Mary, która była tym razem pierwsza, popędziła do wyjścia i dosłownie przeskoczyłyśmy wyjście. W tym czasie Chłopiec, który przeżył zwoływał innych. Wyskoczyłam ostatnia i zamknęłam portret. To ich choć trochę spowolni. Dziewczyny biegły w tym czasie dalej. Byłam od nich wyższa jakieś pięć-dziesięć centymetrów wyższa i bardziej wysportowana, więc bez problemu je dogoniłam. Słyszałam pościg za nami. Chyba nas jeszcze nie zauważyli. W pewnym momencie zgubiłyśmy ich. Blondynka, która nadal była na przodzie, odwróciła głowę, a zaraz potem na kogoś wpadła, Nath na nią, a na nie wszystkie.
~Alicja~
Wyszłam na kolejne spotkanie z Damon'em. Chcę mu powiedzieć o dzienniku. Weszłam do Pokoju Życzeń. Już tam był. I był wściekły. Czemu mam w związku z tym złe przeczucia?
- Co to miało być? - wysyczał. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. - To co zrobiłaś z tym małym Potter'em. I nie udawaj głupiej, bo widziałem i nie tylko ja. - miałam rację. Nie spodobało mi się to. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Nie muszę ci mówić! To, że mamy wspólny cel nie oznacza, że mamy się dzielić wszystkim co się dzieje w naszym życiu! - wykrzyknęłam. Odchrząknął urażony.
- Próbuję tobie pomóc. Musimy sobie ufać jeśli chcemy być drużyną! - tym razem on krzyknął - Jeśli nie chcesz to poradzę sobie sam! - zabolało.
- Okey! Ja potrafię sama sobie radzić. Mam wszystko czego mi potrzeba! - wrzasnęłam i machnęłam dziennikiem. Zostawiłam go zaskoczonego. Wkurzona szłam korytarzem, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Chciałam na tego kogoś nawrzeszczeć, ale okazało się, że to nie jedna osoba, a trzy. I że są to moje przyjaciółki.
- Ali! - pisnęła blondi - Musisz nam pomóc. On nas goni. - szybko podniosłyśmy się z podłogi.
- Kto? - zapytałam i nie ruszyłam się z miejsca.
- Nie ma czasu na pytania! - syknęła Thomas i mnie przekonała. Trzeba bronić swoich.
- Tędy. - powiedziałam i zaczęłam biec, a one za mną. Prowadziłam je do pokoju życzeń i błagałam przy tym, żeby Smith już go opuścił. Dotarłam jako pierwsza i zaczęłam szybko krążyć wzdłuż ściany. Dziewczyny pojawiły się tuż po mnie.
- Co robisz, Ali? - zapytała Nathalie. Zignorowałam ją i skoncentrowałam się na powtarzaniu "bezpieczne miejsce". Usłyszałyśmy głośne kroki i jakieś głosy. Przerażona Lauren wychyliła głowę.
- Szybciej. - szepnęła. Ostatni raz. Dam radę. Mary i Nath też spanikowały, ale ja nie. Adrenalina nie pozwalała mi się poddać. Muszę to zrobić dla moich przyjaciółek. Muszę...
- Mówiłam, że to zły pomysł. - odezwała się z wyrzutem blondynka. Mulatka zignorowała ją i nadal patrzyła się na korytarz, Skończyłam i pojawiły się drzwi. Nathalie, która jako jedyna obserwowała co robię, zamurowało. Jęknęła bezwładnie.
- Co? - zapytała Simpson zanim obróciła głowę.
- Idziemy! - powiedziałam i wszystkie wbiegłyśmy do pomieszczenia. Nic w nim nie było. Tylko biel, biel i biel. Oślepiająca biel. Spojrzałyśmy po sobie. Wszystkie zdziwione i przerażone. Mnie też opuściła pewność siebie. Obraz pojawił się dopiero, kiedy zniknęły drzwi od tamtej strony. Byłyśmy na łące*. Na łące, którą dobrze znałam. W tle słychać było szum stawu, a po trzech stronach łąki rozciągał się las. Z czwartej strony była droga, na której stałyśmy.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała zdezorientowana Carter, która jako pierwsze odzyskała głos. Simpson tylko pokręciła głową, a Thomas wydała z siebie ciche "nie wiem".
- Na łące. Koło domu moich dziadków. Dom stoi za lasem. To miejsce jest jakieś pół godziny drogi od mojego rodzinnego miasta. - wytłumaczyłam po dłuższej chwili. Nie patrzyłam na nie, ale jestem pewna, że wymieniły zdezorientowane spojrzenia. Tęskniłam za tym miejscem. Nie myśląc długo, po prostu weszłam w długą trawę, która sięgała mi ponad kolana. Mary poszła za mną i po chwili poczułam jej rękę na ramieniu.
- Wiem, że tęsknisz za tym miejscem. - szepnęła mi na ucho. Dziewczyny tego nie słyszały. A potem po prostu mnie przytuliła. Nie lubiłam tego, ale dziś zrobię wyjątek. Po chwili objęły nas także pozostałe dziewczyny. Dopiero teraz poczułam ich więź. Mimo, że jestem tu dopiero tydzień. Miło jest tak spędzać niedzielne popołudnie. I teraz wiem, że im ufam. Po prostu wiem. I teraz zadecydowałam, Potrzebuję przyjaciół, a przyjaciele sobie pomagają w każdej chwili.
- Chcę wam coś pokazać. - powiedziałam gdy mnie puściły. Usiadłyśmy na kocu, który znalazł się obok nas. Mulatka przyznała się, że o nim pomyślała. Wyjęłam z torby Mapę Huncwotów i dziennik naszej szalonej profesorki.
- Co to jest? - zapytała Simpson, która oglądała akurat mapę.
- To Mapa Huncwotów. - wzięłam ją od niej i wyciągnęłam różdżkę. - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - i położyłam ją na środku. Dziewczyny otworzyły usta ze zdziwienia, kiedy zaczęły pojawiać się linie i kreski. Wytłumaczyłam im wszystko i odpowiedziałam na zadane mi pytania. Lauren wkurzyła się, kiedy dowiedziała się, że James nic nie powiedział jej o mapie. Myślę, że próbowała tym ukryć smutek, że przyjaciel jej o niej nie powiedział.
- To teraz czas na dziennik. - stwierdziła Krukonka i mi go podała. - Czyj on jest? - Westchnęłam i otworzyłam, żeby zobaczyć, czy na pewni nic nie ma. Nadal pusto. Westchnęłam jeszcze raz. Nie mogę się teraz wycofać. Już zaczęłam.
- Ali, czyj on jest? - zapytała zaniepokojona blondynka. Spojrzałam przed sienie, tak żeby unikać ich wzroku. Czy ja się bałam?
- Spokojnie. Możesz nam zaufać. - Lauren powiedziała to niepodobnym do niej poważnym głosem. Poczułam jej rękę na ramieniu. - Dalej. - powiedział zachęcająco i uśmiechnęła się delikatnie.
- Ja go ukradłam. - na twarzach dziewczyn pojawił się chwilowy szok, ale rekordowo szybko go opanowały. Mary położyła rękę na moim drugim ramieniu. Wiedziałam, że następne informacja zaskoczy ich jeszcze bardziej. - Ukradłam go pani Bennet. - nie myliłam się. Gryffindor otrzymuje pięć punktów! - Ja... ona jest z Salem i... to dziwne, że tu uczy, bo na pewno... mogłaby w Salem. - wydukałam. Nie zwracałam uwagi na reakcję dziewczyn. Tylko leciałam dalej. - Jej gabinet był otwarty, więc... - nie mogła z kończyć. Dopiero teraz dotarło do mnie co zrobiłam...
-Więc go wzięłaś. - dokończyła za mnie Simpson i byłam jej za to wdzięczna. Kiwnęłam głową.
- Ale nic nie ma. Jest pusty. Próbowałam go rozszyfrować. I nic. Zero reakcji. - to powiedziałam już pewniej. Dziewczyny przyjęły to dobrze. Po prostu już je uwielbiam!
- Nikomu nie powiemy. - zapewniła mnie Lauren. Uśmiechnęłam się do niej.
- Ufasz mi? - z zamyśleń wyrwała się Nathalie. Kiwnęłam głową, ale musiałam zapytać.
- Czemu pytasz. - Mania i Livvi wymieniły zdziwione spojrzenia.
- Bo wiem kto może na pomóc z dziennikiem. Musisz się tylko zgodzić, żeby pokazać to tej osobie.

* - Takie miejsce naprawdę istnieje
~*~
Witajcie kochani!
Nie było mnie tu jakiś czas, więc dzisiaj dwa rozdziały
(tu i na drugim blogu)
Jak tam wasze reakcje po przeczytaniu?
Mam nadzieję, że teraz wiecie kto gdzie opowiada.
Dedykuję go Ruby Vine
Pa pa! 
- A

19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Witam!
      Jestem pierwsza! Odtańczyłabym taniec zwycięstwa, ale jestem zbyt leniwa. Wracając do rozdziału. Był bardzo ciekawy, spodobał mi się. Alicja elfem?! Nie no... To było za*ebiste! Świetny i oryginalny pomysł. Kiedy zrobisz coś, żeby James cierpiał i próbował się zbliżyć do Sims? Strasznie wyczekuję momentu, kiedy on coś do niej poczuję. Pomimo tego, że go nie lubię chcę, żeby byli razem. Nie wiem czemu, ale kłótnia głównej bohaterki i Damon'a przypominała mi sprzeczkę zakochanych... Wiem, wiem. Nienormalna jestem. Nawet jedna z czytelniczek mi to napisała, lecz tak bardzo chcę, żeby coś pomiędzy nimi wyszło i żeby Potter był zazdrosny!
      Nie no teraz to na prawdę zero logiki. Najpierw piszę, że chcę, żeby była ona z James'em II a chwilę potem z Damon'em... Mnie nie zrozumiesz...
      ,,- Możemy wracać? - jęknęła Mary - Robię się głodna." W tym momencie kompletnie przypominała mi Peter'a Pettigrew :D
      Stwierdzam, że Davis strasznie mnie irytuję. Irytuję mnie głównie tym, że istnieję.
      Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
      Selene Neomajni
      PS: Rozdział pojawi się dzisiaj. Nie wiem o jakiej porze dokładniej, ale będzie dzisiaj na pewno!

      Usuń
    2. Alicja nie będzie mieć szybko chłopaka. Dopiero jakoś na piątym szósty roku. I mniej więcej wtedy Potter się w niej zakocha.
      Niedługo mi się zaczniecie dzielić na teamy.
      Team Damon. Team James. :-)
      Zaraz wpadnę do ciebie :-)
      Pozdrawiam - A

      Usuń
  2. Rozdział świetny, chociaż musiałam czasem coś czytać z kilka razy, żeby si upewnić czy dobrze przeczytałam (czy.tak mnie to zszokowało, że WOW XD)
    Że elf to nieźle, ogólnie mogłabym się przyczepić, ale nie do ciebie lecz do Rowling, ponieważ według niej w świecie czarodziejów Elfy to głupie istoty jak te chochliki kornwalijskie. A one powinny być właśnie takie jak u Tolkiena i u cb. Mądre i wgl wszechmocne i niepokonana XD Cóż, ale ja decyzji Rowlingowej nie zmienię :D Wracając do rozdziału to ten cały dziennik który ukradła (Oj nie ładnie XD) to mi przypomina taki "Riddlowski" :D Coś czuję, że to czarna magia :D
    No i ten opis tego miejsca piękny :D I wgl byłam tam Jaram się XD
    Aaa szybko wstawiaj kolejny rozdział, bo już umieram z ciekawości :D
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Mania :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też w HP brakowało elfów lub wampirów. Bardziej elfów, bo wampiry nie były jeszcze takie popularne. Ja uwielbiam elfy, więc tu się pojawia ten wątek, ale Alicja przez pewnien czas nic się na ten temat nie dowie, bo będzie miała za dużo na głowie - A

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje poczucie humoru w pozytywny sposób rozwala system.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!!!
    POTTER TO GÓWNIARZ.
    Mój komputer zna słowo "gówniarz" o.O xDDD
    Rozdział mi się spodobał. Inty wciąż są, ale zdecydowanie mniej.
    Wiesz, gdy czytałam rozdział siódmy, podejrzewałam, że to może być Albus. Dlaczego? Bo nikt by go nie podejrzewał.
    Damon zachował się nieco po chamsku... O co mu dokładnie chodziło?
    Podczas sceny z ziadkami się wzruszyłam...
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam!
    ~Raven Princess

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no i dziękuję, że wstawiłaś blankiety <3

      Usuń
    2. To ja dziękuję, że je zrobiłaś ♥
      Damon już taki jest :-)
      Albus ogólnie tego nie zrobił. Alicja to zrobiła, ale ja lubię zaskakiwać, dlatego "winny" jest on.
      Również pozdrawiam - A

      Usuń
  6. Harry, Harry, Harry... jak ty się stoczyłeś...Stoczyłeś się bardziej ode mnie, a to już nie lada wyczyn.
    Draco się wkurzy, nie ma co. Z wielką chęcią przeczytam, jak bardzo będzie wkurzony i co zrobi.
    No i się nie pogubiłam! XD W tym wszystkim XD
    Pozdrawiam,
    Aria

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, bardzo dziękuje za dedykację :)
    Lece czytać rozdział/y :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicja elfem. ELFEM. Boże jak ja uwielbiam elfy. Takie Tolkienowskie oczywiście. Nie wiem czemu, ale wyobraziłam sobie Alicję obok Legolasa i Thranduila w Mrocznej Puszczy (tak, kocham twórczość J.R.R. Tolkiena) :3 Ja juz chce się dowiedziec co zrobi w tej sytuacji Draco XD Ide czytać 9 :)
      Pozdrawiam
      Ruby

      Usuń
  8. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam!!! Teraz możesz we mnie rzucić z tysiąc crucio, ale z avadą się wstrzymaj - chcę cię przeprosić. Nawet nie wiem, jak to się stało, że tak długo tu nie komentowałam, a na dodatek nie dokończyłam poprzednich komentarzy!!! Jeszcze raz przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam!!! Ale teraz już wszystko odrobię, na drugim blogu też - obiecuję. Mam straszne wyrzuty sumienia, że się na mnie zawiodłaś! No, w każdym razie przejdźmy do rozdziału:
    Grrrrr... Jak ja teraz nienawidzę Wybrańca w Twoim opowiadaniu!!! (ale gdzie indziej i tak go kocham! <3 <3 <3) Jak on mógł oskarżyć swojego własnego syna?!? I (co jeszcze gorsze) syna Draco Malfoya - TEGO Draco Malfoya, boskiego, nieziemsko przystojnego i aroganckiego Draco Malfoya (Tak, KOCHAM GO!!! Jak już tysiąc razy powtarzałam w różnych miejscach: Chyba za dużo się dramione naczytałam...) Głupi Głupotter (oczywiście Głupotter senior)!!!
    "- Co? - zapytał, a jego była nauczycielka wyciągnęła różdżkę i transmutowała go w osła.
    - Jesteś tak uparty, Potter. Tak uparty. - odwróciła się, kiedy była w drzwiach - Spokorniej. Dla rodziny. - powiedziała z czymś w rodzaju troski i wyszła." - Hahahahahahahahah! To było dobre! Tak trzymać, McGonagall!!! ;-)
    Jesteś, jak ja cię kocham!!! *Rzuca ci się na szyję* Kocham elfy, kocham Legolasa, ubóstwiam Tolkiena, ubóstwiam Władcę Pierścieni i Hobbita!!! Ali elfem... Jesteś, Kocham cię! Pff, to jasne, że Legolas żył naprawdę. Tak samo jak święty Mikołaj. Bo święty Mikołaj istnieje. Prawda? PRAWDA???
    No, i to chyba tyle... Lecę odrabiać następne!
    Kolorowa Dama
    PS. Kocham Legolasa!
    PPS. Kocham Draco Malfoya!
    PPPS. Kocham Tolkiena!
    PPPPS. Kocham Władcę Pierścieni i Hobbita!
    PPPPPS. Kocham to opowiadanie!
    PPPPPPS. Kocham Cię!!!
    PPPPPPPS. Przepraszam Cię. :-(

    OdpowiedzUsuń
  9. Yyy... Nie skomentowałam? Wiem, że czytałam. Sorki, przepraszam. Ta zamiana w osła, okropnie mi się podobało :D Kłótnia z Damonem... Ciekawe czy poradzi sobie sama :P teraz idę czytać to czego naprawdę niestety nie przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń

Czytasz ---> Komentujesz ---> Motywujesz!