Rozdział 6
"Uważaj o czym marzysz, bo marzenia potrafią się spełniać w nieodpowiedniej chwili."
Szłam ostrożnie, ale dość szybko korytarzem. Nie chciałam, żeby Damon na mnie czekał, ale nie chciałam też narobić sobie kłopotu. Droga była spokojna, kiedy zauważyłam cień panny Dixi. Nie mam się gdzie schować. Teraz albo nigdy. Mogę tu zostać lub szybko przedostać się do Pokoju Życzeń. Pobiegłam tam i szybko zaczęłam okrążać ścianę. Zniknęłam za drzwiami, a zaraz potem pojawił się kot. Tym razem Damon wyczarował piękny pokój. Na jednej ze ścian były ogromne okna, które przesłoniły całą ścianę. Widać z nich było błonia i jezioro. Pod oknami stały dwie równoległe do siebie kanapy, a pomiędzy nimi stolik. Ślizgona nie było, więc albo gdzieś poszedł, albo jeszcze nie przyszedł. Czekałam chwilę rozkoszując się pięknem pokoju. Był mały, ale przytulny.
Musiałam czekać około dziesięć minut, ale w końcu się pojawił.
- Co robił Potter pod drzwiami. Musiałem czekać aż pójdzie. - usiadł naprzeciwko mnie, a ja słysząc jego słowa, zachłysnęłam się powietrzem.
- Jak to tam był? - zapytałam nie dowierzając. Czyżby mnie śledził? A wcześniej chciał "pokoju"? To takie prymitywne! I okrutne. Czego on chce? Synalek złotego chłopca uważa, że wszystko mu wolno? Jak go niedługo spotkam, to dam mu do zrozumienia, że NIE. Szczerze mam ochotę tam teraz wyjść i mu przywalić, ale jest coś ważniejszego.
- Potter jest idiotą i dał mi to. - rzuciłam na stolik mapę i rozsiadłam się wygodnie. Smith przeglądał ją uważnie. Patrząc na każdy szczegół.
- Mapa Huncwotów. - mruknął - Skąd on ją miał. - pokręciłam głową, co oznaczało, że nie wiem. Nie chciałam nawet o tym myśleć, bo chciałam naprawdę wyjść mu przywalić albo chociaż pokrzyczeć na kibel. Jak się ją aktywuje? - zapytał podnosząc wzrok na mnie
- Zgaduję, że jest jakiś sposób, żeby pojawiła się treść, ale skorzystam z Hogwardzkiego sposobu. - wyciągnęłam różdżkę i dotknęłam nią pergaminu. - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - powiedziałam, a na mapie pojawiły się kreski i linie. Damon kolejne dziesięć minut patrzył na nią.
- Mam złą wiadomość: do Hogwartu przyjeżdżają aurorzy.
- Co? - wytrzeszczyłam oczy, a on pokiwał głową i opowiedział mi wszystko - Widziałam to skrzydło, ale nigdy nie myślałam, że może to być przyczyną przyjazdu aurorów. - powiedziała, gdy wiedziałam już wszystko. Brunet skinął głową i przyznał mi rację. O mówiliśmy jeszcze parę rzeczy, a potem wyszliśmy. On pierwszy, a potem ja i mapa. Smith uważał, że ja powinnam ją mieć. Nie wiem, czy to dobry pomysł.
~.~
Upiekę dziś dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość, że dowiem się co ukrywa ta dziewczyna, to jeszcze pozbyłem się mapy. Och James, jesteś geniuszem! Poczekałem chwilę, a potem ruszyłem za nią. Ciągle chowałem się za zbrojami i posągami. Wszedłem za nią na siódme piętro, koło Grubej Damy i korytarzem. Ha! Tam jest ślepy zaułek, widziałem na mapie. Zatrzymałem się na chwilę i tak stamtąd nie ucieknie. Cicho ruszyłem w to miejsce i przeżyłem szok! Jej tam nie było! Rozejrzałem się dookoła. No nie! Mapa nie może się mylić. Byłem tak blisko, ale jak się okazało nadal za daleko. Zrezygnowany udałem się do dormitorium. Użyłem tajnego skrótu, żeby nie obudzić Grubej Damy. Usiadłem na fotelu w Pokoju Wspólnym i wpatrywałem się w ogień.
- Chciałbym przeżyć taką historię jak moi rodzice. - westchnąłem sam do siebie
- Uważaj o czym marzysz, bo marzenia potrafią się spełniać w nieodpowiedniej chwili. - w drzwiach pojawił się David, który po chwili siedział koło mnie na kanapie - Tak zawsze mówiła moja babcia. Zanim... No wiesz. - zmieszał się trochę. Tak wiem, zabili ją Śmierciożercy. Nadal żyli i żyją w małych grupkach, i atakują. Czasem nawet sami. Jest ich już na szczęście coraz mniej, ale jego babcia była ich ofiarą. Zabili ją gdy David miał pięć lat. Zawsze lubi ją cytować.
- Wiem. - klepnąłem przyjaciela w ramię, a ten się uśmiechnął.
- To, gdzie byłeś? - zapytał. Opowiedziałem mu całą historie, łącznie ze szczegółami. To jego pomysł był z tym listem. - Kurcze, gdzie ona mogła zniknąć? Może zapytasz ojca. W końcu ma przyjechać.
- Mhm. Tylko nie mogę go na nią nasłać. Jeszcze znajdzie mapę.
- James... Nie wiem jak ci powiedzieć, ale matka Rose dostała awans i została jeszcze zastępcą dyrektora departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Przyjedzie razem z dyrektorem tego urzędu. I... - przerwałem mu
- I jeśli Rose poskarży się na dziewczyny, to ona je zniszczy. - wiedziałem co to znaczy. Matka Rose miała wielką władzę. Może zniszczyć każdego. - Tak się nie stanie. Trzeba uspokoić ją.
- To nie będzie proste. Szczególnie bez mapy...
- Poradzimy sobie. - uciąłem - Musimy.
~.~
- Dzień dobry uczniowie. Chciałabym was poinformować, że przez pewien w naszej szkole będą gościć pracownicy Ministerstwa Magii. - powiedziała profesor McGonagall - Mogłabym powiedzieć, że to tylko rutynowa wizyta, ale po co kłamać? - spojrzała po wszystkich, westchnęła i mówiła dalej -- Niedawno znów było włamanie. Pewnie zauważyliście co ucierpiało. - wskazała ślad po urwanym skrzydle - Mam zaszczyt powitać w naszej szkole siedmiu aurorów, trzech pracowników Departamentu Prawa Czarodziejów, pracownika departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami, pracownika Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof oraz dwóch pracowników Biura Wykrywania i Konfiskaty Fałszywych Zaklęć Obronnych i Środków Ochrony Osobistej. - powiedziała oficjalnie, ale po chwili zmieniła ton głosu na opiekuńczy - Przyjmijcie ich dobrze. To dla mnie też męczące, ale to krótki czas. - zajęła swoje miejsce przy stole nauczycielskim. Po mimo tego, że na stołach pojawiło się jedzenie, większość osób była skoncentrowana na stole gości, który został specjalnie dla nich postawiony. Pracownicy ministerstwa byli do tego przyzwyczajeni, więc spokojnie jedli obiad. Tylko jedna osoba z nich była zaniepokojona - Harry Potter. Obserwował on swojego syna, który tego nieświadomy wpatrywał się na zmianę w trzy osoby: Rose, jej matkę, Evelyn oraz dziewczynę, której pan Potter nie znał. Albo przynajmniej wydawało mu się, że jej nie zna. Od kiedy jej rodzina się przeprowadziła minęły ponad dwa miesiące, a w ciągu roku szkolnego Potter'owie odwiedzili jej rodzinę przynajmniej trzy razy. Raz natrafili na Madeline, ale z powodu, że siostry nie są podobne do siebie, nie mógł stwierdzić, że ona tu córka państwa Sims.
STÓŁ GRYFFINDORU
- Dziewczyny. Tam siedzi moja mama. - powiedziała Sims, a one aż się poderwały na siedząco.
- Jak to? - spytała Lauren - Z kim przyjechała?
- Aurorzy. Pracuje w ich biurze i ją wzięli.
- Kurcze, to kiepsko. Nic nie wiedziałaś? - tym razem zapytała blondynka, a Ali pokręciła głową
STÓŁ RAVENCLAWU
~ To był świetny pomysł, a z tego co widzę, to Tedtorie nadal są razem. Czas na mały szantażyk. Mają czas do końca pobytu aurorów, bo inaczej dowiedzą się o mównicy. Ja wszystko wiem. ~
~.~
Cichutko wyszłam z łóżka i skierowałam się do Pokoju Wspólnego. Cichutko otworzyłam portret. Wyjrzałam i dopiero po tej czynności postawiłam nogę na korytarzu. Zaraz! Muszę sprawdzić, czy kogoś nie ma. Z Mapą Huncwotów było to o wiele łatwiejsze.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - na mapie zaczęły pojawiać się kreski i linie, które połączyły się w plan Hogwartu. Na dole jest William Doyl, Fleur Wesley oraz Peter Blane. Trochę wyżej była mama i Jane, a niedaleko kręcili się Sylvia Parker i Harry Potter. Filch ma chyba wolne. Przemykałam korytarzami Hogwaru i w końcu dotarłam do Pokoju Życzeń. Nie był strzeżony, więc o nim nie wiedzą. Postanowiłam tam wejść, kiedy wypadła mi mapa. Podniosłam ją i odruchowo spojrzałam. Ktoś tam był! Parę metrów od mnie widniał napis: Harry Potter, Sylvia Parker. Nie widziałam ich. Sprytne! Ujrzałam małą półkę, na której były ustawione jakieś dokumenty. To jak igranie z ogniem, trudno! Wyciągnęłam przed siebie rękę i zaczęłam nią kręcić, a tym samym poruszałam szafką. Po chwili wszystkie dokumenty wypadł z łoskotem na podłogę, a ja się schowałam. W jednym momencie z pod jakiejś peleryny wynurzyło się dwoje aurorów, którzy popędzili do tego miejsca. Głośno śmiałam się w duchu. Korzystając z okazji, że nie patrzą wyszłam z kryjówki i chciałam już uciec. Pech chciał, że Sylvia akurat odwróciła głowę, na pół sekundy nasze spojrzenia się skrzyżowały, ale zaraz potem ja zaczęłam biec, a ona mnie gonić. Krzyczała przy tym coś do Potter'a, który wszedł pod pelerynę i też zaczął biec. Podwyższyłam tempo. Jeden korytarz, drugi, trzeci, a ja zaczynałam robić się coraz bardziej zmęczona. Niestety, w pewnym momencie znalazłam się w ślepym zaułku. Przerażona zbliżyłam się do jednej ze ścian, gdy nagle jakieś ręce wciągnęły mnie do tajnego korytarza. Aurorzy? Z dwóch różdżek świeciło się tam światło, więc dobrze widziałam osoby, które były ze mną. Jedną z nich była Dominique Wesley, kuzynka Rose. Druga dziewczyna musiała być jej siostrą, a chłopaka nie znałam. Na korytarzu słychać było aurorów. Po chwili Domi wyjrzała na korytarz.
- Poszli. - szepnęła, żeby się upewnić, spojrzałam na mapę. Naprawdę ich nie było.
- Jestem Victorie, a to Teddie. - przedstawiła się starsza blondynka. Podałam swoje imię. - Co tutaj robisz? - mogłabym zapytać o to samo.
- Szukam mamy. Chcę wiedzieć co robi. Zaskoczyła mnie. - zgrabnie skłamałam. Dziewczyny uwierzyły od razu, ale chłopak chwilę wpatrywał się we mnie. - A wy?
- My też śledzimy rodziców. Chcemy wiedzieć, czy nie znaleźli czegoś. - powiedziała Vic
- A czego? Może to widziałam. - podstępnie zadałam pytanie. Trójka nastolatków wymieniła spojrzenia. Pierwsza odezwała się młodsza siostra.
- Rose [Wesley] jej ufa. My chyba też możemy, a jakby co, to Teddy jest przecież dobrym amnezjiologiem. - zwróciła się bardziej do siostry. Fragment z amnezjo coś tam mi się nie podobał.
- Nie wiemy, czy znaleźli mapę. Widziałaś ją? - zapytała starsza siostra. Uśmiechnęłam się przepraszająco i cicho powiedziałam "niestety".
W towarzystwie nowych znajomych udałam się do Wieży Gryffindoru. Chodziliśmy tajnymi skrótami, żeby się na nikogo nie natknąć. Po drodze rozmawialiśmy o sobie. Poznałam trochę rodzinę Wesley. Nawet coś o Teddym, choć widocznie nie lubił mówić o sobie. Opowiedziałam m też trochę o Salem. Najbardziej zainteresowany był Lupin.
- W wieku około pięciu lat dostajemy listy, że będziemy przyjęci do szkoły, ale mimo to jedziemy tam dopiero w wieku dwunastu lat. Jest tam tylko pięć lat nauki, które dzieli się na cztery części. Pierwszy i drugi rok to podstawy, trzeci to rozszerzenie, czwarty powtarzanie i egzaminy wstępne, a piąty praktykowanie różnych rodzajów magii.
- W waszej szkole uczą się tylko dziewczyny? - zadał kolejne pytanie Lupin
- Tak, ale za lasem, po drugiej stronie jeziora jest Twierdza Czarowników z Salem. - wytłumaczyłam. Nadal pamiętam, jak na moim pierwszym roku, a ostatnim roku mojej siostry, poszłyśmy do mojego brata. Musiałam się wtedy przedzierać przez takie krzaki, ale najgorsze było jezioro, w którym się prawie utopiłyśmy... - Najbardziej nie mogłam doczekać się piątego roku, zakończenie szkoły jest po prostu piękne. - powiedziałam zgodnie z prawdą - I jest urządzana impreza. - uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę było mi smutno. O dziwo oni mnie słuchali.
- Też chciałabym się tam uczyć, ale jestem za stara. - westchnęła Victorie i uśmiechnęła się do mnie. Ja nadal utrzymywałam mój, choć był sztuczny. Kiedy weszliśmy do Pokoju Wspólnego, pożegnałam się z nimi i schowałam się w moim łóżku. Cały czas myślałam jak tęsknię za Salem, a gdy zasnęłam, śniłam o tym...
~.~
Minerwa McGonagall miała jeszcze bardziej zmęczoną i zatroskaną twarz niż normalnie. Podeszła do swojej mównicy i zaczęła przekazywać niedobre wiadomości.
- Wczoraj znów była widziana osoba, która jest prawdopodobnie odpowiedzialna za te wszystkie rzeczy. - powiedziała spokojnie - Pracownicy przekonali mnie, że przesłuchanie będzie dobrym działaniem. Dzisiaj (piątek - autorka) zostaną odwołane wszystkie lekcje, a uczniowie zostaną alfabetycznie podzieleni na pięć grup i pojedynczo będą przesłuchiwani przez pracowników ministerstwa.
- Możliwe, że będziemy razem. - szepnęła Lauren do przyjaciółek - W końcu Thomas, Sims i Simpson. Wy na pewno będziecie razem. - dodała smutniej, a koleżanki ją pocieszały.
- Proszona byłam, żeby wam o tym nie mówić, ale w pomieszczeniu będzie mnóstwo fałszoskopów oraz zaklęć wykrywających kłamców. - aurorzy zesztywnieli i wściekle wpatrywali się w kobietę, która wyjawiła ich broń. Tajną broń, sekret. - Dlatego musicie mówić prawdę. Powodzenia. - Alicja Sims wpadła na pewien pomysł i wybiegła z sali, nie zwracała uwagi na krzyki przyjaciółek.
~.~
Po śniadaniu wszyscy uczniowie domu węża zebrali się w Pokoju Wspólnym. Wszyscy tak samo wściekli. W pewnym momencie wszedł opiekun domu, Thomas Khan. Spojrzał po wszystkich z wyższością, ale warto wspomnieć, że miał niecałe metr sześćdziesiąt. Wszedł na stolik, jak zresztą zawsze i głośno krzyknął:
- CISZA!!! - cała sala nagle zamilkła - Nie macie się co obawiać. To żadne z was moi Ślizgoni, więc co wam mogą zrobić? A nawet jeśli, w co nie wierzę, to co mogą wam zrobić? Wsadzą do Azkabanu? Niepełnoletnich? Dla mnie błazenadą jest to cała przesłuchania. Nie znajdzie winnego. - prychnął nauczyciel i wdał się w dyskusję z uczniami, czego trzy dziewczyny nie słuchały.
- Pewnie będziecie razem. - szepnęła Sullivan do przyjaciółek.
- Nie koniecznie. - zaprzeczyła ruda i machnęła jej kartką przed oczami. Było tam wyraźnie, że C jest w grupie pierwszej, G w drugiej, a S w trzeciej. Trudno, będą musiały przeżyć bez siebie jakieś trzy godziny. Będzie ciężko.
Damon Smith w tym samym czasie obserwował te trzy. Wyglądały dość podejrzanie. Gdyby złapali jego lub Alicję trzeba znaleźć sobie zastępców. Sam nie wiedział czemu czuł jakąś nić przyjaźni pomiędzy nim, a Gryfonką. Przecież zachowywał się jak prawdziwy Ślizgon, ale ją lubił. Naprawdę. Coś mówiło mu, że ta dziewczyna potrafiłaby go zrozumieć, bo tiara też się nad nią zastanawiała. Nikomu nie mówił, ale u niego już otworzyła się, żeby wykrzyknąć: Gryffindor, kiedy zabłagał o Slytherin. Ta spełniła jego prośbę i teraz musi użerać się z bandą debili, których śmieszy każda żenująca sytuacja. Dopiero w tym momencie zrozumiał, jaki był zamknięty, dopóki nie zobaczył po raz pierwszy tej dziewczyny. Dopóki nie zaczął z nią rozmowy w pociągu, a potem oni wszystko zniszczyli. Gdyby im udało się zaprzyjaźnić, gdyby nie spotkała Pottera, to teraz byłaby tu. Koło niego. Był tego naprawdę pewny, marzył? Ślizgon? Nie taki zwykły...
~.~
- Czemu im powiedziałaś?! - wrzasnął szef aurorów, kiedy razem z dyrektorką weszli do jej biura.
- Bo uważałam i nadal uważam, że wiem lepiej. - on chciał już coś powiedzieć, ale Minerwa mu nie dała - A co z naszą umową, Potter?! Obiecywałeś, że sława nie uderzy ci do głowy, a tu co!? Myślisz, że Ginny jest szczęśliwa? Patrzę na twoich synów i widzę jacy są dumni. Nie wiedzą, że udajesz. Że nie jesteś już tym samym chłopcem. Nikt nie byłby dumny. Ani twoi rodzice, ani Dumbledore, nie Syriusz i Remus!
- Wszyscy się zmieniają! - dopchał się do głosu bliznowaty.
- Wiem, Potter. Granger też jest inna. Nie jest już tą błyskotliwą, uśmiechniętą dziewczynką. Ale wiesz kto pozostał sobą? Wesley'owie. Twoja żona i twój przyjaciel. Ich bracia...
- Ron to nie mój przyjaciel. A poza tym, ludzie na nas patrzą i nas podziwiają.
- Ludzie. Oni na ciebie patrzą, ale nie potrafią widzieć! - warknęła profesorka. Przez chwilę patrzyli na siebie wrogo, a potem chłopak wybiegł.
- Minerwo. - odezwał się jeden z portretów - Musisz mu pomóc. - pewnie każdy spodziewa się, że to Albus udziela dobrej rady - Dla niej, dla Lily. Ona nad nim płacze. Nie chce, żeby jego dzieci zboczyły na złą drogę. - ... ale mówił to ten nauczyciel elikirów. Ten z tłustymi włosami, TEN zły... McGonagall skinęła głową. I wiedziała, że musi to zrobić.
Ani dyrektorka, ani były nauczyciel, ani okularnik, nie wiedzieli, że przysłuchuje się im pewna ciemnowłosa czarownica. Nathalie była umówiona z kobietą na spotkanie, odnośnie jej pilnego wyjazdu do rodzinnego domu. Zamiast rozmowy, usłyszała to... Pobiegła od razu do Mary i Lauren, żeby jej poradziły, co ma zrobić.
~*~
Kolejny rozdział!
Szybciej niż zamierzałam, bo napisałam go wczoraj!
Przypominam wam o konkursie na najlepszego bloga maja [LINK]
oraz ankiecie, która znajduje się pod archiwum.
Chcę was też poinformować o paru rzeczach:
Anonimki mogą już tu komentować,
wcześniej nie wiedziałam, że nie mogą...
Oraz o tym, że niedługo przeskoczymy w opowiadaniu
o jakieś dwa-trzy tygodnie.
Rozdział dedykuję Kolorowa Dama
Rozdział dedykuję Kolorowa Dama
Pozdrawiam!
- A
Jesteś, zatkało mnie... Serio dedykacja DLA MNIE!?! Dopiero co zaczęłam komentować a tu takie BUUM!!! (Ale takie na serio bardzo głośne ;-D) Chciałam jeszcze powie... znaczy, napisać, że strasznie się cieszę, że podobają ci się moje komentarze, bo na serio robi mi się ciepło na serduchu, gdy czytam Twoje odpowiedzi... Ehhh, na razie nie jestem w stanie skomentować rozdziału, jestem w za wielkim szoku...
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!!!
Zszokowana (ale szczęśliwa) Kolorowa Dama
PS. Czyżbym była pierwsza?
Tak jesteś pierwsza :-)
UsuńMoje miejsce!
OdpowiedzUsuńWitam!
UsuńCoś czuję, że przyjaźń pomiędzy Alicją i Damon'em niedługo bardziej się rozwinie. Znaczy mam taką nadzieję. Jak czytałam ten fragment gdzie Alicja musiała uciekać przed tą aurorką to czułam takie emocje! Przez chwilę nawet myślałam, że ją złapie, ale na szczęście nie.
Nie wiem co więcej napisać. Wybacz za taki króciutki komentarz :/
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Dziękuję. To nie jest przyjaźń. Alicja nazywa to "konieczne sprzymierzę". - A
UsuńNo cóż... Dla mnie to wygląda bardziej jak przyjaźń i tego będę się trzymać! :3
UsuńSelene Neomajni
PS: Nowy rozdział u mnie ^^
http://adrianna-ocalic-istnienia.blogspot.com
Mapa Huncwotów, Pokój Życzeń i aurorzy w zamku. Moje klimaty! :) Zaciekawiło mnie zachowanie Potter'a i jego kłótnia z dyrektorką, oj będzie afera :) Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału i mam nadzieje, rozwoju akcji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ruby
Najwidoczniej mamy podobny styl. Też takie rzeczy lubię :-) A do tego mała zdrada i afera w następnym rozdziale. Potter i dyrektorka - temat na pewno rozwinę. Również pozdrawiam - A
UsuńRozdział cudny! Heh... Kłótnia Pottera z dyrektorką.... Będą z tego kłopoty. Życzę weny i czekam na next.
OdpowiedzUsuńDziękuję - A
UsuńWrócę, ale nie wiem kiedy :C
OdpowiedzUsuń